Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Lofting

Żyrardów: stary i nowy swiat

Edyta i Sebastian Padzikowie przyjechali z Warszawy – w biurze dewelopera Nowej Przędzalni przeglądają ofertę. Niewykluczone, że zamienią stolicę na Murowane Klimaty. Edyta i Sebastian Padzikowie przyjechali z Warszawy – w biurze dewelopera Nowej Przędzalni przeglądają ofertę. Niewykluczone, że zamienią stolicę na Murowane Klimaty. Anna Musiałówna / Polityka
Żyrardów: miasto, które - niegdyś robotniczo-włókiennicze - dziś przechodzi lifting, by odzyskać blask na wolnym rynku. Wśród celebrytów i klasy średniej wzięcie mają lofty urządzone w przestrzeni upadłych fabryk.
Zofia Michałowska, pracowała w Zakładach Lniarskich w roszarni i na przewijakach. Z powodów zdrowotnych przeszła na rentę. Pani Zofia ze swoją suczką Misią obserwuje życie na ul. Wyszyńskiego.Anna Musiałówna/Polityka Zofia Michałowska, pracowała w Zakładach Lniarskich w roszarni i na przewijakach. Z powodów zdrowotnych przeszła na rentę. Pani Zofia ze swoją suczką Misią obserwuje życie na ul. Wyszyńskiego.

Z folderów: Wybierając swój loft w żyrardowskiej Starej lub Nowej Przędzalni, będziesz mógł się uważać za człowieka niekonwencjonalnego, przeciwstawiającego się konsumpcyjnemu stylowi życia. Nie musisz być artystą, dziennikarzem, finansistą. Możesz być każdym. Z okna będziesz miał panoramę na unikatowy zespół industrialny z przełomu XIX i XX w.

Co prawda już nie zobaczysz, jak 10-tysięczna rzeka ludzi płynie świtem do nieistniejącej fabryki lnu. Jednak jej robotnicy jeszcze nie wymarli. Zamieszkasz w skansenie ożywianym na twoje potrzeby, o czym informuje bezpłatny miesięcznik samorządowy „Murowane klimaty”. Z „Klimatów”: jest takie amerykańskie powiedzenie – jeśli życie daje ci cytrynę, zrób lemoniadę. Nasz Żyrardów pięknieje, jest celem ekspansji ludzi zachwyconych tutejszą architekturą przemysłową; prezydent miasta marzy, że rozbudzą się w sercach starych żyrardowian, jeśli nie miłość do rewitalizowanego Żyrardowa, to przynajmniej pozytywne emocje.

Lemoniada

Anita i Jan Patejukowie to tzw. każdy, czyli żadna bohema (on był kierownikiem w dziale włókienniczym). Wycisnęli pierwszą cytrynę i w 2000 r., gdy likwidowano Len, kupili od syndyka część bielnika na najstarszy w mieście loft. Uwili w nim sobie Lniany Zaułek (to nazwa własna, wygrawerowana przed wejściem na mosiężnej tablicy).

W szwalni na parterze Zaułka panie szyją z zagranicznego lnu kolekcje salonowe i kuchenne do ekskluzywnych wnętrz: ściereczki, obrusy, pościel, zasłony, wykańczając je ściegami hand made. W tym asortyment gnieciony dla awangardowych mieszkańców loftów, podchodzących do lnu w sposób mniej konwencjonalny.

Polityka 40.2011 (2827) z dnia 27.09.2011; Na własne oczy; s. 100
Oryginalny tytuł tekstu: "Lofting"
Reklama