To prawda, że „szkoła to nie więzienie”, jak głosi polemiczna wypowiedź minister edukacji narodowej Katarzyny Hall (POLITYKA 41). Tyle że właśnie o tym traktuje moja diagnoza dotycząca obecnej polskiej szkoły spowszechnionej. Diagnoza, która sugeruje konieczność zmiany nazwy szkoły ogólnokształcącej na – jak podpowiada głos rzeczników aktualnej reformy oświaty – np. szkołę „poszukiwania informacji” albo szkołę „wiedzy nowocześniejszej” (cokolwiek miałoby to znaczyć). Diagnoza traktuje też o tym, że należy zlikwidować licealne „obowiązkowe wykształcenie ogólne” w wydaniu aktualnego systemu nauczania; właśnie dlatego, by szkoła nie była więzieniem. (...)
Średnia szkoła ogólnokształcąca nie jest dla każdego. Tymczasem obowiązujące przepisy oświatowe starają się ułatwić ukończenie liceum uczniom leniwym, niezdolnym, nieświadomym wartości nauki. Ta absurdalna metoda mnożenia obywateli z pozornym wykształceniem ogólnym godzi w poziom szkoły, odbierając jej wartość placówki naukowej i wychowawczej. Pozorne kształcenie ogólne pozostanie procederem absurdalnym tak długo, jak długo uczniowie ogólniaków sami nie będą chcieli zdobyć rzetelnego wykształcenia ogólnego.
Polska szkoła co najmniej od początku XXI w. wymagała zmian. (...) Nie tylko nic nie stoi na przeszkodzie, by w czasach internetowej wolności słowa szkoła pełniła funkcje dydaktyczne, ale właśnie w dobie elektronicznego przepływu informacji szkoła ma szczególnie ważne zadanie do wykonania. Powinna uczyć tego, z czego Internet nieoświeconych zwalnia: logicznego i twórczego myślenia oraz pielęgnowania dziedzictwa przeszłości, by je szanować i udoskonalać.