Wbrew nazwie, w programach typu talent show kluczową postacią nie jest wcale amator z talentem. Kołem zamachowym maszynki do pieniędzy jest właściwie dobrane jury. Dlatego jeden z producentów w TVP narzeka, że wyrzucając demonicznego jurora Adama Darskiego z programu „The Voice of Poland”, prezes wyrwał własnej stacji przedni ząb, którym zaczęła ona kąsać konkurencję.
Edward Miszczak, dyrektor programowy w konkurencyjnym TVN, mógłby odetchnąć z ulgą, ale rozumie, co może czuć producent w TVP. – Kiedy Kuba Wojewódzki wymówił udział w kolejnej edycji programu „Mam talent”, wpadliśmy w panikę. Mieliśmy 40 proc. udziału w rynku, chętnych reklamodawców, szkoda było zamykać biznes. Siedzieliśmy w gabinecie załamani, aż przypomnieliśmy sobie o Robercie Kozyrze, który potrafi być złośliwy i obecnie dynamicznie współistnieje na antenie z jurorkami Chylińską i Foremniak.
Wojciech Iwański z firmy producenckiej Freemantle reżyserujący dla TVN programy „Mam talent” oraz „X Factor” nie przeceniałby znaczenia Nergala. – Ich oglądalność nie dosięga nawet naszych przerw na reklamę – tłumaczy, pokazując palcem wykresy oglądalności wywieszone na ścianie biura. Oznacza to, że kiedy część widowni oglądająca „Mam talent” w przerwie na reklamy przełącza kanał bądź idzie do toalety, przed telewizorem zostaje i tak milion osób więcej niż w chwilach kulminacyjnych ogląda „The Voice of Poland” w TVP. – Jesteśmy potęgą – mówi Iwański. I dodaje: – Okazuje się, że rozstanie z Dodą i satanizm to za małe kwalifikacje, by pociągnąć widownię.