Jego najbliżsi współpracownicy uspokajają, że wszystko, co najważniejsze, premier ma już przemyślane, a w jego głowie trwa dopinanie szczegółów. Możemy się domyślać, że wygląda to mniej więcej tak: – Powiem ci szczerze: narobiłem się, wygrałem wybory, pognębiłem Schetynę. Teraz zastanawiam się po co? O co mi właściwie chodziło? – mówi premier do Najważniejszego Doradcy w swojej głowie.
– Myślę, że chodziło ci o to, żeby wygrać wybory i pognębić Schetynę.
– I ja tak myślę. Ale chyba miałem w tym jakiś cel? – drąży w swojej głowie premier.
– Nie pamiętasz? Zależało ci, aby nie dopuścić Kaczora do władzy – tłumaczy Najważniejszy Doradca w jego głowie.
– Problem w tym, że już go nie dopuściliśmy. Pytanie: co dalej? Muszę to wiedzieć, media się niecierpliwią.
– Według mnie teraz chodzi o to, żeby w przyszłości także nie dopuścić Kaczora do władzy.
– Daj spokój, Kaczor ledwo zipie.
– Przypominam ci również, że Schetyna z Bronkiem coś kombinują. Może chodzi ci o to, żeby to oni w przyszłości nie doszli do władzy?
– Niestety, Bronek już jest u władzy.
Najważniejszy Doradca w głowie premiera drapie się w głowę. – Już wiem: wszystkie twoje dotychczasowe sukcesy były niezbędne do realizacji twoich planów w nadchodzącej kadencji.
– A jakie twoim zdaniem mam plany w nadchodzącej kadencji? – ożywia się premier.
– Rozumiem, że rozmawiamy tylko w twojej głowie? – upewnia się Najważniejszy Doradca. – Otóż jestem zdania, że może powinieneś wziąć ostry kurs na reformy, a może nie.
– Faktycznie, trzeba wreszcie zająć się KRUS, dokończyć reformę emerytur mundurowych, zrównać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn, zrobić coś z finansami państwa. Kiedy to ogłoszę, Gowin się zdziwi.
– Mówisz serio? – pyta przerażony Najważniejszy Doradca.
Premier przez chwilę delikatnie masuje rozpalone skronie: – No właśnie nie wiem. Głowa zaczyna mnie boleć. My te reformy wytrzymamy, ale martwię się o zwykłych obywateli. Nie wiemy, czy oni wytrzymają, czy będą mieli co na grilla włożyć.
Musimy reformować tak, żeby wytrzymali – odpowiada Najważniejszy Doradca. – Można by te reformy złagodzić i ograniczyć, żeby nie były takie ostre. A może nawet z nich zrezygnować.
– Czyli przycupnąć i przeczekać najgorsze?
– Tego nie powiedziałem.
– Ja także – rzuca szybko premier. – Zresztą nie wiem, czy zwykli obywatele by to wytrzymali. Nie chcę być kimś, kto dba tylko o ciepłą wodę w kranie.
– W razie czego zawsze możesz dopuścić zimnej.
– OK, w takim razie wszystkie ręce na pokład i wiosłujemy! – premier energicznie zaciera dłonie w swojej głowie, czując, że jej ból powoli ustępuje.