Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Kąsanie myszką

Małżeńskie wojny w internecie

Ponieważ zjawisko internetowych wojen rozwodowych jest nowe, nie radzimy sobie z jego jednoznaczną oceną etyczną. Ponieważ zjawisko internetowych wojen rozwodowych jest nowe, nie radzimy sobie z jego jednoznaczną oceną etyczną. adam36 / Smarterpix/PantherMedia
W porachunkach rozwodowych byli partnerzy odkryli nowego i bezwzględnego sprzymierzeńca: Internet.
Mediatorzy zawsze na starcie oceniają, jaka jest temperatura małżeńskiej wojny. Kiedy obie strony upubliczniają materiały dyskredytujące przeciwnika, to już temperatura wrzenia.Łukasz Rayski/Polityka Mediatorzy zawsze na starcie oceniają, jaka jest temperatura małżeńskiej wojny. Kiedy obie strony upubliczniają materiały dyskredytujące przeciwnika, to już temperatura wrzenia.

W małżeństwie Tomasza i Doroty nie działo się dobrze. Sąsiedztwo jego rodziców – zajmowali pierwsze piętro domu, młodzi drugie – nie pomagało. Po narodzinach dziecka sytuacja stała się nie do zniesienia i ostatecznie ona, niczym w popularnej piosence o polskiej miłości, z dzieckiem uciekła do mamy. Wyprowadzce towarzyszyła policja. Kiedy Tomasz zaczął mieć problemy z widywaniem dziecka, umieścił nagranie żony w sieci. Kopię wysłał do jej przełożonych w pracy. Na filmie kobieta krzyczała do małej córeczki, która nie chciała jeść: „Żryj! żryj! No żryj, bo zaraz ci wpierd...!”. Na wszelki wypadek Tomasz opatrzył film napisami, bo nagranie z ukrytej kamery miejscami było niewyraźne.

29-letni Tomasz, z wykształcenia nauczyciel, przez niemal rok nagrywał Dorotę, dyplomowaną pielęgniarkę opiekującą się dziećmi. „Rób to na wszelki wypadek, później nikt ci nie uwierzy” – poradził mu ojciec. Jedna kamera – nad łóżeczkiem córeczki, niby dla bezpieczeństwa dziecka, obraz wyświetlał się na ekranie telewizora w salonie. Do tego nowoczesna kamera ukryta w długopisie i kamera w telefonie. Wszystkie pracowały na pełnych obrotach. Tomasz nagrania kopiował, selekcjonował i zbierał w swoim komputerze. Twierdził, że żona o wszystkim wiedziała, czemu ona zaprzeczyła. Kompromitujący filmik znajdował się w sieci przez kilka tygodni i zobaczyły go tysiące internautów, zanim został usunięty.

Wścibscy i naiwni

W tej wojnie nie bierze się jeńców, liczy się tylko zwycięstwo – mówią prawnicy specjalizujący się w rozwodach. Zwłaszcza gdy w grę wchodzą dzieci lub podział majątku. By przed sądem udowodnić winę, potrzeba twardych dowodów dyskredytujących przeciwnika. Plotki, pomówienia, wykradziona korespondencja towarzyszyły rozwodom od lat.

Polityka 49.2011 (2836) z dnia 30.11.2011; kraj; s. 24
Oryginalny tytuł tekstu: "Kąsanie myszką"
Reklama