Cesarz Austrii, król Czech Ferdynand Dobrotliwy, tak lubił knedle, że od ich obecności na talerzu uzależniał parafowanie dokumentów państwowych: Keine Knödeln, keine Unterschrift! (Nie będzie knedli, nie będzie podpisu). Wspominała go dyrektorka Komitetu Stosunków Międzynarodowych Jirzina Dienstbierowa, otwierając w listopadzie 2011 r. piąty już konkurs na najlepszego bułczanego knedlika. – Warzono je w całych Czechach i na Morawach na długo przed powstaniem monarchii austro-węgierskiej, o czym wielu chciałoby zapomnieć – podkreśla Dienstbierowa.
Komitet Stosunków Międzynarodowych jest ciałem politycznym, lecz jego członkowie to zdeklarowani epikurejczycy, wyznawcy zasady, że jeść należy tyleż skromnie, co dobrze i smacznie. Organizację powołał w 1994 r. zmarły niedawno małżonek pani dyrektor, sławny dysydent, a potem minister spraw zagranicznych Jirzi Dienstbier. On właśnie, szukając najlepszych możliwości prezentowania i propagowania znaków rozpoznawczych narodów integrującej się Europy Środkowej, zwrócił uwagę na kulinaria, a wśród nich na te, które były ministrowi szczególnie bliskie. Sam przed przyjęciami dyplomatycznymi zaciekle mieszał, wyrabiał, nadziewał, doprawiał i gotował knedle. Podobnie czyni do dziś jeden z jego następców, szef czeskiego MSZ Karel von Schwarzenberg, z wykształcenia leśnik i gastronomik, do niedawna honorowy patron konkursu, karmiący knedlikami odwiedzających go polityków i wymagający tego samego od wszystkich czeskich ambasad.
Do konkursu stanęło 26 kucharzy, zwycięzców w zawodach regionalnych. Doproszono również przedstawicieli wiernej nadal knedlikom Słowacji.