Raduje go, gdy jego, księdza w sutannie i koloratce, nieznani przechodnie w Warszawie witają chrześcijańskim pozdrowieniem. To dla Michalika znak, że i w wielkich miastach mieszka Lud Boży, sól tej ziemi. Wbrew krakaniu, że w demokracji kościoły będą puste, katolicyzm trzyma się mocno. Przynajmniej ten ludowy. Tę tezę Józef Michalik rozwija we właśnie wydanym wywiadzie rzece pod tytułem „Raport o stanie wiary w Polsce”. Zrobili go z nim dwaj dziennikarze fundamentalnie katoliccy, Grzegorz Górny i Tomasz Terlikowski. Sądząc po pytaniach, niekiedy bardziej papiescy od papieża. Wychodzi na to, że z przewodniczącym w zasadzie im po drodze. Że podzielają jego niechęć do krytyków polskiego kształtu katolicyzmu.
Trudno to uznać za raport. To raczej nagłośnienie wizji Michalika. Znamy ją z wielu publicznych wypowiedzi arcybiskupa. W porównaniu z nimi na plus trzeba odnotować, że w książce Michalik unika kościelnej nowomowy. Jednak ten komunikatywny język wyraża te same treści co publiczna mowa Michalika i podobnych mu hierarchów.
Powrót do źródeł
To wizja sentymentalno-nostalgiczna, zapatrzona w przeszłość, kiedy z Kościołem się nie dyskutowało, tylko się go czciło i kochało. Do tego sprowadza się Michalikowa promocja katolicyzmu ludowego jako opoki Kościoła w Polsce. „Katolicyzm ludowy jest przyszłością Kościoła” – orzeka ordynariusz przemyski. „Wiara prostego ludu jest żywa”, a ten lud to nie jakiś „taki sobie ludek”, to nie tłum ani masa, tylko „ludzie prości, ewangelijna rzesza, ale nie prostacy”. Dowiodło tego choćby doświadczenie Solidarności, zauważa Michalik.