Biuro agencji Merito mieści się w samym sercu warszawskiego przemysłu filmowego, czyli w Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych przy ul. Chełmskiej. Paweł Szczepaniuk, szef agencji, zachęca do statystowania: – Mamy zlecenia na wszystkie typy ludzi. Babcia, dziadek, mama, dziecko, sportowiec, biznesmen.
Niektóre typy są reprezentowane obficie, inne – mocno deficytowe. Przystojny mężczyzna w okolicach czterdziestki to perła. – W naszej bazie mamy 10 tys. osób, a takich jest może dziesięciu. I tak jest w każdej agencji – mówi Szczepaniuk, który zna biznes od podszewki, bo sam zaczynał od statystowania. – Studenci chcą dorobić – charakteryzuje motywacje swoich klientów – młode dziewczyny pokazać, emerytów ciągnie do ludzi. Jak się komuś spodoba na planie, to później pracuje przez kilkanaście lat.
Statysta z warunkami
Leszek Musiał, lat 65, nazywany w branży królem statystów, na plan trafił 12 lat temu. Był wtedy na rencie, pracował jako ochroniarz i szukał możliwości dorobienia. – Zaczęło się niewinnie – opowiada. – Jeden, dwa epizody, potem kolejne, poznało mnie kilku reżyserów. W końcu zrezygnował z posady ochroniarza i został statystą na pełny etat.
Odwrotnie, z powodu utraty stałej pracy, na plan trafiła Elżbieta Studniarek, z zawodu księgowa, której podziękowano po 30 latach. I chociaż plan filmowy nie zastąpił jej do końca pracy (a zwłaszcza zarobków), statystuje cierpliwie od 2003 r. – Siedzenie w domu pieniędzy nie daje.
Mimo że statysta teoretycznie nie musi nic umieć, dobrze jest na plan wnieść coś konkretnego, co można wykorzystać w toku produkcji filmowej. Jan Jakubowski (58 l.