Według ustaleń uczonej, kret jest od lat dobrze ukryty w otoczeniu Jarosława Kaczyńskiego i dba o to, żeby PiS nie wygrywało wyborów. Fedyszak-Radziejowska nie ujawniła, kto jest kretem, co rzecz jasna natychmiast skierowało podejrzenia mediów i niektórych członków partii na wiceprezesa PiS Adama Lipińskiego. Jak się okazało, polityk ten był od dawna przez część PiS o coś podejrzewany, ale dotychczas brakowało na to twardych dowodów.
Jarosław Kaczyński publicznie stwierdził, że podejrzenia wobec Lipińskiego, z którym współpracuje od 20 lat, są „całkowitą nieprawdą”, co pokazuje, że on także świetnie orientuje się, kim Lipiński naprawdę jest. Sam Lipiński wydał oświadczenie, że od bycia kretem zdecydowanie się odcina. Jego zdaniem branie go za kreta to szczyt absurdu sprzeczny z logiką i zdrowym rozsądkiem. Tłumaczeniem tym Lipiński oczywiście tylko się pogrąża, bo każde dziecko wie, że bycie kretem polega właśnie na zaprzeczaniu, że się nim jest. Dobrze ukryty kret zawsze będzie zapewniał, że nie istnieje, chociaż im bardziej będzie udawał, że go nie ma, tym bardziej jego obecność będzie oczywista dla ludzi, którzy i tak wszędzie go widzą.
Wykrycie kreta w otoczeniu prezesa Kaczyńskiego nie może dziwić. Z niewyjaśnionych powodów w jego otoczeniu od lat roi się od ludzi chcących mu zaszkodzić. Osoby te przyłapane na gorącym uczynku zaprzeczają, że to one, przez co łatwo się demaskują.
Swego czasu prezes wykrył we własnym rządzie śpiocha, który twierdził, że nie jest śpiochem, mimo że został przez prezesa ujawniony z nazwiska. Z kolei po wyborach prezydenckich prezes zdemaskował osoby, które podawały się za jego sztab wyborczy, chociaż doprowadziły do wybrania na prezydenta Bronisława Komorowskiego zamiast niego. Niedawno ujawnił kolejną głęboko zakonspirowaną grupę zdrajców kierowaną z Brukseli przez wiceprezesa Ziobrę. Grupa ta, jak się okazało, zdradzała go już od wielu lat, o czym prezes na szczęście od początku wiedział.
Tropienie kreta w najbliższym otoczeniu prezesa pokazało, że zapotrzebowanie na jego istnienie jest w PiS duże. Zastanawiam się jednak, czy na obecnym etapie jeden, nawet najlepiej zakonspirowany kret, to nie będzie za mało. Zważywszy na liczbę przegranych przez PiS w ostatnich latach wyborów, istnienie większej liczby kretów w jego kierownictwie wydaje się nieuchronne. W tej sytuacji partia będzie chyba musiała sięgnąć do rezerw kadrowych i zdekonspirować kolejnych, coraz głębiej zakonspirowanych kretów. Być może ponownie uda się ich wykryć profesor Fedyszak-Radziejowskiej, oczywiście o ile wcześniej sama nie zostanie wykryta i zdekonspirowana.