Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Licencja na zabijanie

Ian Fleming – Bond doskonały

Ian Fleming trafił w tęsknoty czytelników i kinomanów znakomicie, skoro w tyle lat po śmierci (zmarł w 1964 r.) autor Bonda ma nadal główną licencję na zabijanie. Ian Fleming trafił w tęsknoty czytelników i kinomanów znakomicie, skoro w tyle lat po śmierci (zmarł w 1964 r.) autor Bonda ma nadal główną licencję na zabijanie. Ahmet Baran / East News
Twórca postaci superszpiega Ian Fleming miotał się między służbą w wywiadzie, urokami próżniaczego życia w Londynie i na Jamajce, rzemiosłem pisarza i niezliczonymi romansami. Był może lepszym Bondem niż sam Bond.
Sean Connery - pierwszy odtwórca roli Bonda - Shirley Eaton i  Ian Fleming na planie „Goldfinger”, 1964 r.Sipa Press/East News Sean Connery - pierwszy odtwórca roli Bonda - Shirley Eaton i Ian Fleming na planie „Goldfinger”, 1964 r.

Tekst został opublikowany w POLITYCE w styczniu 2012 roku.

Warto urodzić się w rodzinie z koneksjami, zwłaszcza w Anglii. Ian Lancaster Fleming był synem zamożnego bankiera ze Szkocji, przyszedł na świat w Londynie, w 1908 r., w czasach edwardiańskich, pod koniec złotej jesieni wiejskiego życia zamożnej szlachty, która utrzymywała rozległe rezydencje na wsi, pełne stajni i psów do polowań oraz wielkie domy w stolicy. Bankier ten, przyjaciel Winstona Churchilla, zaciągnął się do pułku kawalerii oksfordzkiej, dzielnie walczył i bohatersko zginął w 1917 r. Ian miał wtedy zaledwie 9 lat, lecz przez całe życie pokazywał oprawioną kopię nekrologu ojca, podpisanego przez Churchilla.

Matka kierowała synów drogą tradycyjnej kariery: Ian, tak jak ojciec i starszy brat Peter, skończył Eton, ekskluzywną szkołę brytyjskiej klasy panującej. O ile jednak Peter był uczniem, o którym marzą wszyscy nauczyciele, o tyle Ianowi nauka szła topornie: znajdował satysfakcję tylko w sporcie. Wysoki, świetnie biegał i skakał, był jedynym uczniem, który w ówczesnej epoce zdobył dwa razy pod rząd tytuł Victor Ludorum, najlepszego sportowca Eton. Zdobyłby tytuł po raz trzeci, gdyby nie złamał sobie nosa w piłkarskim zderzeniu z Douglas-Humem, bratem przyszłego premiera. Niewielka miedziana płytka, wstawiona do nosa, stanowiła nieco zawadiacki feler niekwestionowanej urody. Niewiele było kobiet, które by się Flemingowi oparły. Pod tym względem agent Bond był kopią mistrza.

Szczęśliwy wybór

Za brak postępów w nauce i drobne wykroczenia młody Fleming często dostawał rózgi. W Eton bito chłopców dokładnie w południe; pewnego razu wyjątkowo, ze względu na ważny bieg, Ianowi przyspieszono karę o kwadrans. Koledzy zapamiętali, że spodenki zawodnika ociekały krwią.

Polityka 52.2011 (2839) z dnia 21.12.2011; Coś z życia; s. 144
Oryginalny tytuł tekstu: "Licencja na zabijanie"
Reklama