Joanna Podgórska: – W Polsce dyskusja o legalizacji marihuany toczy się od ściany do ściany. Jedni mówią „nie, bo nie”, drudzy „tak, bo tak”, a obie strony powołują się na przykład Holandii.
Andrzej Dominiczak: – I obie rozmijają się z prawdą. Ani nie jest tak, że marihuana jest w Holandii całkowicie legalna, ani tak, że Holandia się wycofuje z obowiązujących przepisów. Bardzo trudno jest powiedzieć cokolwiek o całej Holandii, bo to jest specyficzny kraj. Wioski były od siebie oddzielone kanałami, każdy budował swój mały kawałeczek kraju. Przez setki lat utrzymywały się tu bardzo silne podziały, nawet językowe. Różnice trwają do dzisiaj i dotyczą wszystkiego, także polityki narkotykowej.
Owszem, jest ogólnopaństwowa ustawa, tzw. opium act, ale jest na tyle ogólna, że w szczegółach o tym, jaką politykę stosować wobec marihuany, decydują gminy albo miasta. Jedne wprowadzają pewne ograniczenia, zwłaszcza dla cudzoziemców, w innych nie zmienia się nic, a jeszcze inne wręcz ułatwiają życie miłośnikom trawy. Na przykład władze Utrechtu popierają tworzenie spółdzielni producentów i konsumentów marihuany. Niektóre obostrzenia związane są ze sztucznym zwiększaniem zawartości w zielu czynnika psychoaktywnego THC. Ze szczególnie liberalnej polityki słynie Amsterdam, ale liczba coffee shopów w mieście się zmniejsza. Głównie dlatego, że naruszają bardzo szczegółowe przepisy, a są pod tym względem ściśle kontrolowane. No i od dłuższego czasu trwa tam debata, czy nie zwiększyć dopuszczalnej odległości coffee shopów od szkoły. Pojawiają się także pomysły, by zmienić je w kluby członkowskie, z legitymacjami, tak by ograniczyć narkotykową turystykę.
A czy są gminy, które całkowicie zakazują sprzedaży marihuany?