Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Świat szmat

Ciuchy na kilogramy

Gdy kryzys przyciśnie, tłum zubożałych Polaków rzuci się, być może, do second handów. Gdy kryzys przyciśnie, tłum zubożałych Polaków rzuci się, być może, do second handów. Wojciech Artyniew / Forum
Na początku tego wieku lobbyści przemysłu odzieżowego chcieli zlikwidować handel używaną odzieżą. Lub przynajmniej go poddusić, żeby nie stanowił zagrożenia. Nic z tego. Lumpeksy, szmateksy, second handy kwitną, a wraz z nimi coraz liczniejsza i coraz bardziej zróżnicowana klientela.
Pokaz mody odzieży z lumpeksów.Maciej Macierzynski/Reporter Pokaz mody odzieży z lumpeksów.

Kiedy miałam dziewięć lat, moja matka złapała fazę na lumpeksy. Wtedy to było najgorsze – szmaciara, brudas, biedak” – pisze dziewczyna w Internecie, gdzie lumpeksowe fora z poradami są rekordowo odwiedzane.

Kolejne donaszanie ubrań w rodzinie było od zawsze oznaką nie tyle oszczędności, ile biedy. Pani oddawała niemodne sukienki służącej. Do dziś ksiądz w parafii rozdaje ubrania biednym. Dlatego Ukrainki sprzątające u Polek nie mogą się początkowo nadziwić, że pani domu kupuje w lumpeksach. Po kimś.

Motyle PRL

Nie tyle niechęć higieniczna, że nie wiadomo po kim, lecz poczucie, że w ogóle po kimś, sprawiły, że resztki dawnego wstydu zachowały się do dziś. Agnieszka, sprzedawczyni z Ciuchów przy Grójeckiej w Warszawie, mówi, że zdarzają się panie, które proszą o nieprzezroczyste torebki, bo nie chciałyby, żeby ktoś ze znajomych zobaczył, że niosą używane rzeczy.

„Kiedyś oglądałam się pięć razy, nim weszłam do lumpka. Teraz wchodzę z podniesioną głową” – pisze internautka. „Jestem wychowana w domu, gdzie upolowanie czegoś boskiego w lumpeksie było zawsze powodem do dumy, a nie wstydu” – pisze druga.

Dla wielu klientek lumpeksów, które się nie wstydzą, kupowanie tam ubrań jest przedłużeniem ubierania się w dzieciństwie. Alina, kupująca w ciuchach (nie wstydzą się, ale nie chcą podawać nazwisk), mówi, że zawsze dostawała ubrania z opieki społecznej. Musiała nosić to, co przyniosła matka w siatkach. Bardzo brudne opłacało się wyrzucić, oszczędzając pralkę, proszek, prąd i szło się po następne.

Agnieszka z ciuchów opowiada, że jeden z klientów kupuje kolejne marynarki, wyrzucając przybrudzone, bo ze względu na koszt pralni chemicznej nie ma sensu ich prać.

Polityka 03.2012 (2842) z dnia 18.01.2012; Coś z życia; s. 88
Oryginalny tytuł tekstu: "Świat szmat"
Reklama