Główną bohaterką „Sponsoringu” jest francuska dziennikarka, zagrana fantastycznie przez Juliette Binoche, która dostaje zamówienie na artykuł o prostytuujących się studentkach. Spotyka dwie z nich: Francuzkę z blokowiska i Polkę, która przyjechała uczyć się do Paryża. Podczas rozmów z nimi początkowa odraza i niesmak zmieniają się w fascynację. Trudno uniknąć skojarzenia „Sponsoringu” Szumowskiej z filmem „Galerianki” Katarzyny Rosłaniec o gimnazjalistkach, które polują na klientów w centrach handlowych. Ale to dwa kompletnie różne obrazy. Szumowska nie stawia społecznych diagnoz, nie ocenia, nie próbuje budzić współczucia dla bohaterek. Bo one nie są ofiarami. Dokonują wolnego wyboru, który daje im niezależność. Owszem, są przedmiotowo traktowane przez mężczyzn, ale one także traktują ich przedmiotowo. W dodatku czerpią z tego erotyczną przyjemność. I kto wie, która ze stron w tym układzie jest słabsza.
Najstarszy zawód świata stale zmienia kształty i formy. Sponsoring to trend najnowszy i niewątpliwie rosnący. Nie tylko we Francji stał się dość powszechnym sposobem finansowania edukacji. Według badań prof. Jacka Kurzępy, socjologa ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu, jedna piąta polskich studentek dorabia seksem. To już nie jest nisza, ale zjawisko, które oderwało się od marginesu społecznego, z którym prostytucja była dotychczas kojarzona. Prof. Kurzępa daje mu nawet nowe określenie – uniwersytucja. Ogłoszenia o poszukiwaniu sponsorów i sponsorowanych wiszą na uczelniach, pęka od nich Internet.
Jest popyt i jest podaż. „Sponsoring jako współczesna forma prostytucji stał się wytworem kultury masowej. To kolejna forma uprawiania nierządu, przystosowana do dzisiejszych czasów – atrakcyjnie opakowana, błyszcząca i na wyciągnięcie ręki.