Byli przysyłani etapami od 2009 r. przez zwycięzców przetargu, włoską spółkę Astaldi i turecką Gülermak. To najwięksi gracze w branży. Specjalizacja: tunele, koleje podziemne, tamy. Drążenia pod całym światem: Brazylia, Boliwia, Chile, Kostaryka, Salwador, Gwatemala, Honduras, Nikaragua, USA, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Turcja, Somalia, Niemcy…
Najpierw przyjechali konceptualni, czyli inżynierowie, potem – proporcjonalnie do liczby zezwoleń na kopanie pod Warszawą – fizyczni. Na razie dwustu. W polskich kadrach mówią o nich ekspaci, co znaczy: ludzie w wiecznej delegacji (z ang. expatriot – emigrant). W przeciwieństwie do dwustu tutejszych z Przedsiębiorstwa Budowy Dróg i Mostów. Specjalizacja: polskie nawierzchnie, w tym łatanie przewlekłej próchnicy w asfalcie.
Jakie czasy, takie budowy. Po II wojnie cały naród wznosił w górę stolicę. Dziś od dołu drąży ją cały świat.
Stacja I – osobliwości
Pierwszym wrażeniem Turków było zdziwienie polskim skroben skroben, czyli biurokracją, respektem dla pieczątek i cierpliwością w oczekiwaniu, aż poszczególny urząd wypluje adekwatne pozwolenie. Temperament turecki interpretował to tak, że Polakom nie zależy dostatecznie na narodowej inwestycji. Bo: przeciągała się inwentaryzacja szczelin w licznych pomnikach usadowionych nad II linią, mającą połączyć rondo Daszyńskiego z Dworcem Wileńskim; wlokła ocena posadowień kościołów; nie docierała zgoda na wycinkę zieleni. Ciągle coś się opóźniało przez historyczne sudoku: pod ziemią lochy i skarbce, nad ziemią płyty w chodnikach, upamiętniające bitwy o Warszawę, które wymagają przeniesienia.