W dzieciństwie Krzysiek dużo chorował. Matka pracowała na poczcie. Ojca nie zapamiętał. Gdy chorował, matka kładła go do łóżka, włączała telewizor i szła do pracy. Ciągle w niej była, a i tak na wszystko brakowało. Krzysiek obiecał sobie, że on tak nie będzie żył.
Nie pamięta, czy najpierw był film dla drugiej zmiany, czy telewizja edukacyjna, ale zapamiętał program edukacyjny z fizyki. Do hermetycznego naczynia pompowano gaz z dużo większego pojemnika. W wyniku sprężania udało się przetoczyć całą zawartość. W drugim eksperymencie do tego samego naczynia próbowano przepompować wodę z większego pojemnika. Wybuchło.
Przez wiele lat, kiedy dostawał od życia w kość, powtarzał sobie: pamiętaj, jesteś gazem, a nie wodą. Są duże ciśnienia, ale wytrzymasz. Skończył prawo. Wysłał matkę na wycieczkę do Watykanu, z audiencją u papieża. Co pół roku kupował parę skórzanych butów. Ma 9 par czarnych i 6 brązowych.
W zeszłym roku on, który potrafił spędzić w biurze po trzy niedziele w miesiącu, zaczął mieć kłopoty ze zmobilizowaniem się do pracy w normalny dzień. To, co robił wcześniej w kilka godzin, teraz zajmowało mu trzy dni. Nie odpuszczał. Z pracy wychodził coraz później. W domu miał z tego powodu piekło. Zaczął się zastanawiać nad rozwodem. Żeby dłużej siedzieć w pracy.
Sprawiał wrażenie, że sobie świetnie radzi. Kancelaria dała mu trudniejszą działkę. Szef gratulował, koledzy zazdrościli, a jego paraliżował strach: to, na co pracował przez 10 lat, zawisło właśnie na włosku. Pojawiły się bóle w klatce piersiowej. Pojechał do szpitala z podejrzeniem zawału. EKG nic nie wykazało. Lekarz nie ukrywał irytacji, że zawracał mu głowę o pierwszej w nocy. Krzysiek nie rozumiał, o co chodzi. Do szpitala pojechał prosto z pracy.
Bóle się powtarzały.