Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Murem za topinamburem

Nie jesteśmy skazani wyłącznie na kapustę, marchewkę i buraczki. Wracają z emigracji kardy, pasternak i topinambur.

Pamiętam z dzieciństwa smaczne bulwy, które w moim domu babcia przyrządzała jako jarzynę obiadową. Jako smarkacz byłem grymaśny – opierałem się gwałtownie i głośno, gdy na talerzu pojawiała się kapusta, kalafior lub marchewka. A na bulwy topinamburu reagowałem przyjaźnie. Może powodowały to złociste kwiaty tego warzywa, rosnącego w naszym ogródku, a może piękny zapach dobywający się z patelni.

Po latach o kapuście w każdej postaci mówię z rozrzewnieniem, kalafiora na ostro z papryką uwielbiam, a marchewkę mógłbym jadać codziennie. I tylko topinambur na długo wykreśliłem z domowego jadłospisu. Zniknął on bowiem z naszego rynku.

Ale ostatnio coraz częściej można go znaleźć w delikatesach, tzw. dobrych sklepach warzywnych, a nawet na niektórych bazarach. Warto więc o nim co nieco wiedzieć.

To warzywo – tak jak kartofle, pomidory czy paprykę – zawdzięczamy Kolumbowi. Wśród różnych egzotycznych roślin odkrywcy Ameryki przywieźli do Europy również podobny do słonecznika topinambur. Dla Indian, którzy go uprawiali, jego bulwy były zarówno pożywieniem, jak i lekarstwem. Pierwszym Europejczykiem, który skosztował tego przysmaku, był sam Krzysztof Kolumb. Później zauważyli topinambur również francuscy kolonizatorzy. Ta słodkawa roślina w 1612 r. uratowała od śmierci głodowej kanadyjskich osadników w Krainie Wielkich Jezior, gdy zajęte przez nich tereny nawiedziła straszna susza.

Topinambur (Helianthus tuberosus) znany jest obecnie w Polsce jako słonecznik bulwiasty. Jadalne są tylko jego rosnące pod ziemią bulwy o beżowej, białej lub różowej skórce. Z wyglądu przypominają gruzłowate ziemniaki. Można je jeść na surowo, np.

Polityka 12.2012 (2851) z dnia 21.03.2012; Za stołem; s. 94
Reklama