Tekst został opublikowany w POLITYCE w kwietniu 2012 roku.
Niedawno ruszyła akcja „Pomóżmy polskiej Wikipedii”, której uczestniczki i uczestnicy edytowali hasła tak, by w notach biograficznych kobiet występowały żeńskie nazwy zawodów. W polskiej Wiki w odniesieniu do kobiet wciąż dominują formy męskie i to nawet wobec tych, które same wolałyby używać żeńskich. Tak było na przykład z hasłem dotyczącym Aliny Całej, której nazwę zawodu z historyka na historyczkę zmieniono dopiero po długiej dyskusji redakcyjnej z udziałem samej zainteresowanej.
Wprowadzaniu do języka nazw żeńskich towarzyszy opór, także wśród kobiet. W „Wysokich Obcasach” zamieszczono sprostowanie redakcyjne: wybitna psychoterapeutka nie chce, by ją nazywać psycholożką, gdyż nie identyfikuje się z takim określeniem swojej roli zawodowej. Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy feminizacji języka deklarują, że działają na rzecz równouprawnienia kobiet.
Zwolennicy stosowania form żeńskich uważają, że dominująca praktyka traktowania męskich nazw zawodów jako generycznych (odnoszących się i do mężczyzn, i kobiet) odzwierciedla rzeczywistość pozajęzykową. I jest przejawem dyskryminacji kobiet. W języku bowiem widać tradycyjne skojarzenie władzy i wysokiego statusu z mężczyznami. Zawody o najwyższej randze społecznej (np. premier, minister, generał, marszałek Sejmu) mają właściwie wyłącznie formę męską. Zawody o niższym statusie – zarówno męską, jak i żeńską (sprzedawca/sprzedawczyni, fryzjer/fryzjerka, woźny/woźna). W świecie akademickim jedynymi zajęciami, które można określać w formie żeńskiej, są funkcje asystentki i doktorantki – o najniższym statusie w hierarchii (chociaż w dwudziestoleciu międzywojennym często używaną formą na określenie kobiety doktora była doktorka; tak podpisywana była Daniela Gromska, wybitna filozofka, redaktorka „Ruchu Filozoficznego”).