Do Sądu Rodzinnego w Kościerzynie pisze Jagna, lat 15. W sprawie swojej siostry Irminy, lat 4. Konkretnie prosi sąd, by wpłynął na tatę Irminy, żeby pozwolił im się zobaczyć. A nie widziały się, od kiedy tata porwał Irminę. Tak, Jagna wie, że to wszystko nie była jej wina, nic nie mogła zrobić, sama jest dzieckiem. A jednak nie może spać. Oraz nie może jeść. Więc pisze, żeby sąd coś zrobił.
Irmina jest z drugiego małżeństwa mamy. Ma dwie starsze siostry przyrodnie, 11-letnią Olę i 15-letnią Jagnę. Tata Irminy nie zgadza się z twierdzeniem, że między miłością matki a miłością ojca jest jakaś większa różnica. Obiema rękoma podpisze się za to pod komentarzami z forów w Internecie, że to matki potrafią robić dzieciom wodę z mózgów, indukując wrogość do ojców. Słowo „porwanie” nie jest więc, jego zdaniem, adekwatne. Poza tym Irmina korzysta z pomocy psychologa.
Mama dziewczynek myśli, że to wszystko, co ją spotyka, to jakaś kara za przeszłość. Za to, że sama w dzieciństwie, wbrew matce, widywała swojego ojca po rozwodzie rodziców. Ostatnio pomyślała też o wynajęciu detektywa Rutkowskiego, który tak spektakularnie odbił polskie dziecko z norweskiej rodziny zastępczej. Było o tym w gazetach. Innych dobrych wyjść nie widzi.
Z szacunków Fundacji Akcja, promującej prawa ojców, wynika, że co roku zdarza się w Polsce kilka tysięcy takich porwań. Jedno z rodziców znika z dzieckiem, ukrywając przed tym drugim nowe miejsce pobytu. Co czasem przeciąga się na lata.
Fundacja Itaka, zajmująca się poszukiwaniem osób zaginionych, dwa lata temu wdrożyła specjalny program wsparcia rodziców poszukujących dziecka – zajmowała się 130 przypadkami.