Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Czar czarnej Wołgi

Czarne wołgi i inne – dlaczego w nie wierzymy?

Czarna Wołga była najbardziej znaną opowieścią z czasów PRL. Czarna Wołga była najbardziej znaną opowieścią z czasów PRL. Mirosław Gryń / Polityka
Dlaczego w racjonalnym świecie nieprawdopodobne historie o sadystach, porwaniach na organy, spiskach prowadzących do katastrof przekazywane są jak niegdyś klechdy o duchach, strzygach i wiedźmach? I dlaczego ludzie w to wierzą?
Psychologowie od dawna spostrzegli, że w sytuacji, która budzi lęk o los bliskich, ludzie dążą do jej zdefiniowania jak najszybciej, nieważne – zgodnie czy niezgodnie z prawdą.Mirosław Gryń/Polityka Psychologowie od dawna spostrzegli, że w sytuacji, która budzi lęk o los bliskich, ludzie dążą do jej zdefiniowania jak najszybciej, nieważne – zgodnie czy niezgodnie z prawdą.

Przed wejściem do niektórych restauracji i klubów z wystrojem komunistycznym (Bierut na ścianie, cerata na stole) stoją – ponoć w celach dekoracyjnych – czarne Wołgi. Nie tylko dlatego że jeździli nimi notable w PRL. Taka Wołga krążyła sobie, dajmy na to, po Sosnowcu. Otwierały się drzwi i szofer wciągał do środka wracające ze szkoły dziecko. Wytaczano z niego krew i przewożono ją w oponach samochodowych do ZSRR. Miała podtrzymywać siły Breżniewa. Trafiała też do żył polskich słabujących wysoko partyjnych.

Czarna Wołga była najbardziej znaną opowieścią z czasów PRL. Wołgi znikły, pojawiły się supermarkety. Matka się zagapiła. Dziecko znikło. Wszczęła alarm. Ochroniarze znaleźli je w magazynie, szykowane już do wyjęcia nerki w celu przeszczepienia jej za grubą forsę innemu dziecku, choremu.

Niedawno opowieść o porwaniach na organy wróciła: zanim znaleziono zwłoki małej Madzi z Sosnowca, jej rodzice ogłosili poszukiwanie niemowlęcia i w pół dnia cała Polska już huczała: porwana na organy.

W 1968 r. amerykański folklorysta Richard Dorson nazwał takie historie urban legends – legendami miejskimi. Zaczęto je spisywać, klasyfikować i badać.

Są stare jak świat.

Dziewczyna, która znika

W „Dziadach” Mickiewicza zły dziedzic nękany jest po śmierci przez żarłoczne ptaki, a w „Świteziance” piękna topielica wciąga niewiernego chłopaka w odmęty jeziora. W opowiadaniach z minionych wieków roi się od strzyg, topielic, wiedźm, czarownic, diabłów, płanetników i duchów wszelkiej maści.

Duchy ludzkie, owszem, wciąż jeszcze egzystują. Jedną z najbardziej znanych na świecie legend jest znikająca autostopowiczka. Ktoś zabiera z pobocza dziewczynę. Ona prosi, żeby ją wysadzić o tam, przy tym niedużym domu.

Polityka 27.2012 (2865) z dnia 04.07.2012; Ludzie i Style; s. 88
Oryginalny tytuł tekstu: "Czar czarnej Wołgi"
Reklama