Afera ta po raz kolejny potwierdziła, że stacja TVN jest stacją cyniczną i nieobiektywną – stacją, która nawet polityka takiego jak Zbigniew Ziobro potrafi pokazać w sposób sympatyczny i pełen rodzinnego ciepła.
Nie wiadomo, czy Ziobro wiedział, że TVN zamierza go zaprezentować w taki sposób i czy godził się na to. Szczerze mówiąc, zdjęcia użyte w poświęconym mu reportażu nie wyglądały na robione ukrytą kamerą. Występujący Ziobro musiał mieć świadomość, że jest filmowany, a jednak mimo to cały czas nie przestawał być przyjazny i sympatyczny, co zszokowało jego niedawnych kolegów z PiS i wywołało ostrą, merytoryczną krytykę ze strony rzecznika tej partii Adama Hofmana.
Na łamach „Gazety Polskiej” Hofman ze smutkiem stwierdza, że idąc na współpracę z TVN, Ziobro zdradza i przechodzi „na drugą stronę”. Reportaż nie pozostawia wątpliwości, że osobiście wpuścił on ekipę TVN do mieszkania, a następnie robił wszystko, aby wydawać się człowiekiem nienaburmuszonym, miłym wobec dziennikarzy. „Każdy, nawet polityk, pokazując się w towarzystwie urodziwej małżonki oraz dzieci, musi budzić sympatię” – przekonuje Hofman. Dlatego Ziobro, godząc się na wystąpienie w programie w towarzystwie żony i synka Jasia, musiał mieć świadomość, jak to się skończy. Mimo to nie zrobił nic, żeby temu zapobiec. Zachowywał się żenująco swobodnie, co chwilę podnosił do góry dziecko, bawił się z nim, nikomu nie przerywał, nikogo nie przekrzykiwał. Odnosiło się nawet przykre wrażenie, że mówi własnymi słowami, na co Adam Hofman w stacji takiej jak TVN z pewnością nigdy by sobie nie pozwolił.
Trzeba z przykrością powiedzieć, że w wyniku ostrej krytyki pod adresem zwerbowanego Ziobry Adam Hofman stał się obiektem niewybrednych ataków. Ktoś posunął się nawet do ujawnienia informacji, że Hofman w ciągu ostatnich dwóch miesięcy sam był gościem TVN trzy razy. No cóż, jeśli informacja ta potwierdziłaby się, cała ta przykra sprawa postawiłaby Hofmana w sytuacji moralnie i politycznie dwuznacznej. Ale nie osądzajmy go pochopnie, bo może na współpracę poszedł w chwili słabości? A może po prostu myślał, że jest w jakiejś innej telewizji, a gdy zobaczył włączoną kamerę, nie mógł się już powstrzymać i zaczął mówić? Najważniejsze, że – jak zapewniają ci, co go w TVN widzieli – na wizji nie przeszedł „na drugą stronę” i nie posunął się do tego, żeby wzbudzić czyjąś sympatię.