Społeczeństwo

Zrolowani

Inżynieria finansowa Polaków, czyli dlaczego dajemy się oszukiwać

Główna siedziba firmy Amber Gold w Gdańsku. Główna siedziba firmy Amber Gold w Gdańsku. Lukasz Dejnarowicz / Forum
Ofiary Amber Gold łączy jedna cecha: wszyscy prowadzili domorosłą inżynierię finansową.
Plakat „Medalowe lokaty”. Okazały się jeszcze większą klapą niż medalowy urobek naszych olimpijczyków w Londynie.MICHAL WARGIN/East News Plakat „Medalowe lokaty”. Okazały się jeszcze większą klapą niż medalowy urobek naszych olimpijczyków w Londynie.

A. był jednym z pierwszych. I najmłodszych. Lat 22. Zainwestował 50 tys. zł zarobione przy noszeniu trumien w Londynie. Wyliczył, że z odsetek, ponad 7 tys., kupi sobie używany samochód potrzebny w firemce, którą właśnie rozkręcał w Polsce. A kapitał miał pracować dalej.

Na Amber namówiła go mama. Inwestowała tu od dwóch lat, jej lokata kończyła się 9 lipca i szczęśliwie już jej nie zrolowała. Czyli nie odnowiła. (Mama, mówi A., szybko podchwyciła ten finansowy slang).

Konkretnie – nie była to lokata, ale prawo własności złota o wartości 10 tys. zł; instytucjom takim jak Amber Gold nie wolno zarabiać na obrocie pieniędzmi klientów. Ale mama pana A. i tak myślała, że to bank. Zresztą bank, nie bank – znajomi też inwestowali, od lat wszystko było w porządku. I to się liczyło.

10 lipca mamie przelali jeszcze całą sumę. Trzy dni później, gdy miała zakończyć się jego lokata, zadzwonili, że firma zmieniła obsługujący ją bank i są problemy techniczne. Będą małe opóźnienia z wypłatami. A potem już tylko zbywali, że przelew poszedł, że konta są wpisywane ręcznie, aż w końcu ktoś przesłał sfałszowany pdf z dowodem wpłaty.

W drugiej połowie lipca było już oczywiste, że piramida się posypała. 7 tys. klientów prawdopodobnie straci swoje pieniądze.

Państwo B. stracili 200 tys. zł. Pieniądze ze sprzedaży gospodarstwa po rodzicach plus trochę pożyczonych. Trzydziestoparolatkowie, dwoje dzieci i kredyt we frankach szwajcarskich. Rosnąca rata za mieszkanie, które zrobiło się niesprzedawalne, bo ceny poszły w dół, a zadłużenie w górę. B. mówi, że wizje agenta bankowego, który wmydlał im kiedyś kredyt, się nie potwierdziły: Polska nie weszła do strefy euro, złotówka nie poszła w górę, podobnie jak ich pensje. Liczyli jednak, że kiedyś kurs franka spadnie.

Polityka 34.2012 (2871) z dnia 22.08.2012; Temat tygodnia; s. 12
Oryginalny tytuł tekstu: "Zrolowani"
Reklama