Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Dłubię, bo lubię

Majsterkowanie sposobem na życie

Pisarz Andrzej Pilipiuk i jego skromny warsztat urządzony na balkonie. Pisarz Andrzej Pilipiuk i jego skromny warsztat urządzony na balkonie. Leszek Zych / Polityka
Dla wielu inteligentów praca własnych rąk to już nie tyle przykra konieczność, ile rodzaj terapii, sposób na poszukiwanie sensu, a nawet filozofia życia.
Marta Pacholec chciałaby mieć dobrze wyposażoną pracownię. Na razie zadowala się skromniejszymi warunkami.Leszek Zych/Polityka Marta Pacholec chciałaby mieć dobrze wyposażoną pracownię. Na razie zadowala się skromniejszymi warunkami.

Gdy zaczęliśmy się bogacić, z anteny znikły programy Adama Słodowego, a ze szkół zajęcia praktyczno-techniczne. Zdawało się, że minęły czasy, gdy umiejętność radzenia sobie w domu lub garażu stanowiła wyznacznik męskości. Majsterkowanie zaczęto uważać za zajęcie dla dzieci lub emerytów, bo w porównaniu z poważną pracą intelektualną i karierą wydawało się zbyt trywialne. Gotowe rzeczy dostępne w marketach pozwoliły nam zapomnieć o pracochłonnej dłubaninie, normą stało się też korzystanie z usług fachowców.

Są jednak i tacy, którzy mają pieniądze, ale i tak wolą pewne rzeczy robić sami. W zeszłorocznym konkursie miesięcznika „Majster” na najlepszego majsterkowicza roku nagrody przypadły w udziale prawnikom, przedsiębiorcom, właścicielom firm. Zwycięzca, Jerzy Łoziński ze Szczyglic, zbudował murowaną wiatę z grillem i piecem chlebowym. Co prawda mówi, że zrobił ją sam, bo musiał, ale po chwili przyznaje, że majsterkowanie sprawia mu frajdę. – Smykałkę do niego miałem już w dzieciństwie, dziś mnie odpręża i sprawia, że zapominam o kłopotach zawodowych i dnia codziennego – opowiada. Większość dorosłych majsterkowiczów bakcyla złapało w rodzinnym domu.

Czym skorupka za młodu

Aktor i piosenkarz Piotr Polk relaksuje się robiąc meble. Znajomi pukają się w głowę, gdy podczas urlopu całe dnie ślęczy nad projektem szafy czy kanapy. – A ja uwielbiam zapach drewna, jego fakturę, plastyczność i choć wiele razy chciałem to rzucić, i tak zawsze wracałem do stolarni z nowymi pomysłami. Praca w niej to wysiłek fizyczny, ale taki zdrowy, który czyści głowę i pobudza do życia jak narkotyk, z tym że bez skutków ubocznych – tłumaczy.

Polityka 37.2012 (2874) z dnia 12.09.2012; Ludzie i Style; s. 86
Oryginalny tytuł tekstu: "Dłubię, bo lubię"
Reklama