Po części mamy tu do czynienia ze zwykłym gapiostwem – podobnym do tego towarzyszącego codziennym wypadkom drogowym. Gapie mają przed oczami swoisty sensacyjny Big Brother – mogą uczestniczyć na żywo w czymś, co przypomina film, ale w żaden sposób nie jest reżyserowane. Dla wielu osób przyglądanie się tragedii innych może być impulsem do refleksji nad własnym losem: nad kruchością ludzkiego życia, nad czymś, nad czym w powszedniej bieganinie nie ma czasu się zastanowić. To też okazja do innego spojrzenia na własny los – jest on przecież zawsze lepszy od ofiar wypadku. Być może właśnie tego rodzaju przemyślenia odciągają ludzi od pomocy w akcji, sprawiają, że tylko biernie przyglądają się jej przebiegowi.
Nie jest bez znaczenia, że w katastrofie smoleńskiej zginęły osoby powszechnie znane. Wielu ludzi może wychodzić z założenia, że pozostają one osobami publicznymi także po śmierci. Takie przekonanie niweluje opory, uspokaja, że nie ma nic złego w oglądaniu okaleczonych zwłok - zwalnia z pamięci o tym, że śmierć to najbardziej prywatna część ludzkiego życia.
Kolejna ważna okoliczność jest taka, że 10 kwietnia 2010 r. nastąpiło wydarzenie bez precedensu. Nagle w jednej chwili, w dość tajemniczy sposób, zginęło wiele ważnych osób w państwie. Jest to trudne do uwierzenia. Zdjęcia stanowią swoisty dowód, że do tego zdarzenia faktycznie doszło. Myślę, że zainteresowanie nimi potęguje również tzw. potrzeba domknięcia poznawczego. Dla wielu tamta sprawa jest wciąż niezamknięta, bo tej pory widzieli jedynie szczątki samolotu, nie ludzi. Bliscy ofiar mają zawsze problem z pogodzeniem się z tym, że nie zobaczą swoich bliskich żywych, dopóki nie ujrzą ciał na własne oczy. I ten mechanizm może odgrywać tu pewną rolę.
Oczywiście, nie brak i takich, którzy w opublikowanych przez rosyjski portal zdjęciach zapewne zobaczą coś zupełnie innego - będą doszukiwać się dowodów na zamach, na mistyfikacje. Brutalna prawda jest taka, że każdy z zainteresowanych odnajdzie w nim to, co jemu samemu jest z jakichś względów potrzebne. W ostatecznym rozrachunku spodziewam się więc nasilenia spekulacji, analiz i społecznych podziałów.