Wszystko wskazuje na to, że podczas ostatniego zjazdu tej partii doszło do awarii obecnego na sali aparatu do głosowania, na skutek czego najwięcej głosów otrzymał nie ten kandydat. Wprawdzie od dawna mówi się, że w PSL potrzebne są zmiany, ale wiadomo, że są one potrzebne do tego, żeby mówić o tym, że są potrzebne, a nie do tego, żeby zaraz je inicjować.
Trwają ustalenia, co w aparacie nie zadziałało. Zdaniem specjalistów, nie zadziałał prezes Pawlak, który w najważniejszym momencie się wyłączył, podczas gdy kandydat Piechociński pracował na pełnych obrotach, co doprowadziło do wypaczenia wyników głosowania. Teraz opozycja ma nadzieję, że skoro Pawlak przestał działać, to być może przestanie działać także rząd, w którym był wicepremierem. Rząd ten tworzy obecnie koalicja PO i PSL, ale trwają zabiegi, aby koalicję tę poszerzyć o Piechocińskiego. Z tym że Piechociński na razie wejścia do rządu odmawia, gdyż uważa, że jest to rząd skuteczny, i nie chce on osłabiać go swoją osobą.
Przypadek Piechocińskiego pokazuje, że nasza demokracja jest tak słaba, iż wystarczy chwila nieuwagi, aby władzę w tej czy innej partii zdobył kandydat niemający na to większych szans. Kandydat, jakkolwiek by było, kontrowersyjny, który zaraz po wyborze na prezesa zaczyna nadużywać swojego stanowiska i próbuje całować kogo popadnie. Na swoją koleżankę partyjną Ewę Kierzkowską Piechociński rzucił się na oczach całej Polski, gdy ta siedziała spokojnie na krześle. Niestety, kobieta nie zdołała cofnąć ręki przed jego agresywnymi zalotami, a z jej miny było widać, że to dla niej trauma, z którą prawdopodobnie nie upora się do końca życia.
Waldemara Pawlaka Piechociński usiłował pocałować widząc, że całują go inni, a on się nie broni.