Pro life is brutal
Ponad 20 lat zakazu aborcji w Polsce. Lewica przegrała tę wojnę
Tekst ukazał się w POLITYCE w lutym 2013 roku.
„20 lat licencji na zabijanie” – to portal Fronda o jednej z najbardziej restrykcyjnych ustaw w Europie. „Polski rząd chce zabijać dzieci” – to komentarz do tego, że nie odwołuje się od wyroku Trybunału Strasburskiego w sprawie 14-letniej Agaty. „Zbrodnia eugeniczna” – to o zapisie pozwalającym na usunięcie ciąży w przypadku ciężkiego uszkodzenia płodu. Gdy po 1989 r. zaczynała się dyskusja o aborcji, takie sformułowania były niewyobrażalne. Dziś budzą wzruszenie ramion; przyzwyczailiśmy się. Co więcej, w owym czasie dla sporej części społeczeństwa sam pomysł, by zakazać usuwania ciąży, był niewyobrażalny. W PRL traktowano je jako podstawowy środek antykoncepcyjny, bo inne były zawodne. To nie była sytuacja normalna i postulat, by ją zmienić, nie budził sporów. Ale pytanie „jak”, wydawało się otwarte.
Pierwsza bitwa
Rozporządzenie ministra zdrowia ograniczyło możliwość przerywania ciąży w publicznych zakładach opieki zdrowotnej już w kwietniu 1990 r. Kilka miesięcy później Senat przyjął uchwałę o ochronie prawnej dziecka poczętego. W marcu 1992 r. gotowy był poselski projekt zezwalający na aborcję wyłącznie dla ratowania zdrowia matki. Konkurencyjny projekt Parlamentarnej Grupy Kobiet przewidywał możliwość usunięcia ciąży także, gdy zagraża ona zdrowiu kobiety, jest wynikiem przestępstwa, w przypadku ciężkiego uszkodzenia płodu oraz ze względu na trudne warunki życiowe kobiety. Nowemu prawu miało towarzyszyć wprowadzenie edukacji seksualnej do szkół i dotacje do antykoncepcji. Wydawało się, że to zdroworozsądkowe propozycje, nad którymi można dyskutować. Wydawało się. Nie działały żadne argumenty. Nie można jednocześnie dążyć do zakazu aborcji i sprzeciwiać się propagowaniu antykoncepcji i edukacji seksualnej – tłumaczyła bezradnie Izabela Jaruga-Nowacka.