Do niedawna Rob Wainwright był anonimową osobą, mimo zajmowania odpowiedzialnej funkcji dyrektora Europolu, policyjnej agencji walczącej z międzynarodową przestępczością. Wystarczyło jednak, by ogłosił, że Europol wpadł na trop ustawiania meczów piłkarskich przez bukmacherskie mafie na niespotykaną wcześniej skalę, a już zrobiło się o nim głośno. Wśród podejrzanych spotkań dyrektor Wainwright wymienił mecze eliminacji mundialu i mistrzostw świata oraz dwa spotkania grupowe Ligi Mistrzów. Szczegółów nie ujawnił, zasłaniając się tajemnicą śledztwa.
Nie ma sygnałów, by jakikolwiek trop w sprawie prowadził do Polski. Nasza afera korupcyjna, z Fryzjerem w roli głównej (proces jego i kilkudziesięciu innych osób ruszył w listopadzie ubiegłego roku), polegała na ustawianiu wyników na zamówienie członków środowiska piłkarskiego. Jedyny wątek bukmacherski, jaki pojawił się w śledztwie, dotyczył białoruskiego zawodnika pierwszoligowego klubu, który chwalił się znajomościami z mafią manipulującą wynikami meczów na potrzeby zakładów. Zresztą szybko się naciął – dwaj koledzy po fachu za kilka tysięcy złotych sprzedali mu trefną informację o wyniku jednego ze spotkań. W efekcie musiał uciekać z Polski.
Sygnały o podejrzanych meczach docierają do naszej opinii sporadycznie. Ostatnio śledczy z UEFA wzięli pod lupę mecz polskiej młodzieżówki, przegrany sensacyjnie u siebie z Mołdawią 0:1. Poprosili z PZPN o materiały do analizy (nagranie meczu, protokoły z wywiadu środowiskowego). Wnioskami jeszcze się nie podzielili, więc nie wiadomo czy?, kto? i ile? na tym zarobił lub stracił.