Najczęściej to lekarze albo naukowcy. Ale też – taksówkarze, rzemieślnicy, fryzjerzy. Trzy osoby w Polsce tyrają w McDonaldzie, choć stuknęło im siedemdziesiąt kilka lat. Jedna, rocznik 1920, wciąż jeździ jako lekarz w pogotowiu w Ustce.
Na razie są w awangardzie. Ledwie co piąta osoba pomiędzy 60 a 64 rokiem życia w Polsce pracuje. To najmniej w porównaniu z innymi krajami UE. Pracujących po 65 urodzinach jest w naszym kraju tylko kilka procent.
Do długiej pracy czasem motywuje niska emerytura, jednak zwykle bywa to motywacja mieszana – można dorobić, ale też, co ważniejsze, wyjść do ludzi. Według analiz Centralnego Instytutu Ochrony Pracy (CIOP), to czy się człowiekowi chce pracować, zależy od stanu ducha, stanu ciała oraz warunków, w jakich przychodzi pracować. Prof. Dominika Maison z Wydziału Psychologii UW w niedawno wydanej książce „Polak w świecie finansów” dodaje, że dłuższej pracy sprzyjają sprawy pozornie z tym niezwiązane, na przykład posiadanie hobby, niekoniecznie tożsamego z zawodem. Ale co musi zadziałać konkretnie?
Po pierwsze: motywacja
Najlepiej – właściwy zawód. Zofii Grzechowiak-Sicińskiej, rocznik 1926, lekarce, medycyny odechciało się tylko raz, na samym początku. Nie przyjęli jej na specjalizację z chorób tropikalnych. To było krótko po wojnie, ona nie była w partii, a to wtedy miało wielkie znaczenie. Poszła na psychiatrię, bo to dla najtwardszych. Latami pracowała na oddziałach zamkniętych. Teraz jest lekarką rodzinną pomocniczą w przychodni w Ślesinie pod Koninem. Pracuje na zmiany, przyjmuje nieraz 40 osób dziennie. Pacjentów psychiatrycznych jest tam mało, ale ona wykształciła się jeszcze w medycynie ogólnej.