W tych dniach każdy sześciolatek i jego rodzice dowiedzą się, gdzie trafili. W dużych miastach brnęli przez wielotygodniowe rekrutacyjne rozdroża. Ale i tam, gdzie szkoła jest tylko jedna, od 2009 r. rodzice teoretycznie swobodnie wybierają edukacyjny los dziecka, a dopiero od 2014 r. wszystkie sześciolatki obowiązkowo, ustawowo trafią do szkół.
Ktoś, kto już lub jeszcze nie ma w swym otoczeniu sześciolatka, nie jest w stanie tak od razu połapać się, dlaczego w roku szkolnym 2013/14 jeden pójdzie do szkoły, drugi do przedszkola, jeden do zerówki, drugi do pierwszej klasy.
(…)
Dokąd zabrnęła reforma, proklamowana w 2007 r., gdy resort edukacji objęła Katarzyna Hall, a dzisiejsze sześciolatki właśnie się rodziły? I jak to się stało, że tak niewielu Polaków dało się przekonać do wcześniejszej edukacji dzieci – wtedy przeciwnych było 79 proc. (CBOS), a teraz wciąż 71 proc. (Homo Homini)?
Cały artykuł Ewy Wilk w najnowszym numerze POLITYKI – dostępnym w kioskach, w wydaniu na iPadzie i w Polityce Cyfrowej.