Trudno się dziwić, przez lata w polskim Sejmie nie było ani demokracji, ani kaplicy, potem przez pewien czas była demokracja bez kaplicy. Demokracja – nie oszukujmy się – słaba, która dopiero po ufundowaniu kaplicy wzmocniła się na gruncie określonych wartości na tyle, że mogła zacząć szaleć.
W latach następnych kaplica stała się ważnym ośrodkiem życia umysłowego wielu posłów, którzy załatwiając w niej swoje potrzeby duchowe, wymodlili przy tym sporo dobrych rozwiązań dla Polski, m.in. deszcz podczas suszy w 2006 r. Przy kaplicy rodziły się ważne dla demokracji inicjatywy – tu uformowała się parlamentarna grupa modlitewna, grupa zabiegająca o Intronizację Najświętszego Serca Pana Jezusa czy Sejmowy Zespół ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski, stąd wyszedł też słynny już na świecie pomysł ustanowienia Chrystusa królem Polski.
Mimo że w ciągu 20 lat funkcjonowania kaplica zmieniła wystrój, przeszła gruntowny remont i została zaopatrzona w atrakcyjne relikwie, wielu posłów i senatorów wciąż nie znajduje w niej miejsca dla siebie. Duchowa jakość tych posłów i senatorów wzbudza uzasadniony niepokój, dlatego cieszy informacja, że wierni z warszawskich parafii położonych najbliżej Sejmu, w ramach tzw. duchowych adopcji, rozpoczną we wrześniu cykl modlitw za ich zbawienie. W „Rzeczpospolitej” czytamy, że każdy wierny po wylosowaniu nazwiska konkretnego parlamentarzysty ma codziennie do końca kadencji odmawiać w jego intencji dziesiątek różańca oraz „Pod Twoją obronę”. „Otoczenie parlamentarzystów duchową adopcją nie jest nowym pomysłem” – pisze gazeta, przypominając zeszłoroczną inicjatywę Akcji Katolickiej, której członkowie otoczyli Sejm, aby odmówić przed nim modlitwę różańcową.