Nie ma dnia bez seksu. Nie ma ucieczki od seksu. O sferze publicznej mowa. Nowa ustawa o gwałcie, ściganym teraz z oskarżenia publicznego. Wyrok na nieetycznego seksuologa – psychologa prof. Lechosława Gapika z Poznania. Pierwszy w Polsce proces księdza pedofila. To tylko repertuar ostatniego miesiąca.
Czy rzeczywiście jesteśmy osaczeni przez seks chory, niosący krzywdę i traumę? Czy coś się w dziedzinie seksu dzieje, co wymagałoby od państwa pilnej mobilizacji w ściganiu, karaniu i leczeniu osób, które przemocą zaspokajają swoje wypaczone potrzeby?
Czy wszystko, co złe, da się ukarać
Nie ma wątpliwości, że pedofilia, gwałt, zmuszanie drugiego człowieka – choćby dorosłego i bliskiego – do jakichkolwiek zachowań seksualnych jakąkolwiek przemocą są godne potępienia. Polskie prawo w tej dziedzinie powinno żwawo uwalniać się od dawno skompromitowanych przez naukę przekonań. Ot, choćby dotychczasowe rozwiązanie w sprawie gwałtu wyrastało z archaicznego stereotypu, że jeśli ofiara nie doniesie, to widać nie czuje się zgwałcona, ergo gwałtu nie było, a jak był, to sama sobie winna – pewnie sprowokowała.
Ale też instrument, jakim jest prawo i jego egzekucja, bywa zawodny, a wiara w jego moc iluzoryczna. Podczas niedawnej konferencji seksuologów (poświęconej pedofilii) trwała właśnie przerwa kawowa, kiedy dotarła wiadomość o przyjęciu przez Sejm nowych, światłych rozwiązań w kwestii gwałtu. Oficerowi policji, wytrawnemu specjaliście od przestępczości seksualnej, kubek z kawą zadrżał w ręce i gwałtownie, acz nieoficjalnie wyraził stanowisko dyktowane pragmatyką zawodową. Dla policji terminem świętym jest wykrywalność. Sprawców, również tych małżeńskich, w statystykach musi się pojawić odpowiednia liczba. A ponad 80 proc.