Przeczytałem, że do naszych banków wkracza Big Data – system analizujący ogromne zbiory danych, dobrowolnie udzielanych bankom przez klientów i kojarzący je z gigantyczną masą danych zostawianych przez tych klientów w Internecie.
Po wejściu systemu w życie rozmowa pracownika banku z klientem może wyglądać tak:
– Chciałbym otrzymać 20 tys. zł kredytu – mówi klient.
– Przykro mi, system mówi: nie – odpowiada urzędnik, wpatrzony w ekran laptopa.
– Co za system, nie znam żadnego systemu.
– Ale on pana zna.
– Ja się chyba znam lepiej.
– Wątpię. Pan nie dysponuje pełną wiedzą o sobie, a system o panu tak.
– Trzy miesiące temu bank zawiadomił mnie, że ma dla mnie kredyt na korzystnych warunkach. Chcę go wziąć.
– Mówię, że system mówi: nie.
– Ale przedtem mówił: tak.
– To było, zanim zaczął pan wypisywać bzdury o naszym banku na forach internetowych. Teraz mówi, że nie chodziło mu o pana, i nie mam powodu mu nie wierzyć – urzędnik bezradnie rozkłada ręce. – Co oczywiście nie oznacza, że bank nie chce panu pomóc w rozwiązaniu pańskich problemów.
– Jakich problemów? – klient wygląda na zaniepokojonego.
– Przecież widzę, że ma pan problemy z otrzymaniem kredytu. Poza tym chodzi o pański rozwód.
– Nie rozwodzę się.
– Pańska żona zaczęła ostatnio odwiedzać hotele spa, salony piękności i kupować fikuśną bieliznę, co zdaniem banku oznacza, że jest zaangażowana w inny związek.