W związku z tym już w lipcu na zaproszenie ordynariusza warszawsko-praskiej kurii arcybiskupa Henryka Hosera przybędzie do stolicy o. John Bashobora z Ugandy, który twierdzi, że potrafi wskrzeszać zmarłych. Ugandyjski ksiądz ma wystąpić na Stadionie Narodowym, a na imprezę z jego udziałem (organizowaną przez warszawsko-praską kurię) sprzedano już prawie 40 tys. wejściówek.
Nie wiadomo, kogo i na jak długo wskrzesi o. Bashobora podczas swojego występu. Potrzeby są duże, niewykluczone, że rozmowy kurii z księdzem już trwają i niedługo arcybiskup Hoser wyda komunikat w tej sprawie.
O spotkanie z czarnoskórym kapłanem zabiegają m.in. przedstawiciele Ruchu Narodowego, którzy chcą namówić go na ożywienie jakiegoś przedwojennego lidera endecji lub ONR. Zagadnięty przeze mnie członek władz RN nie kryje, że Ruch, który jakiś czas temu zmartwychwstał o własnych siłach i obecnie przeżywa dynamiczny rozwój, cierpi na brak atrakcyjnych, charyzmatycznych i – co najważniejsze – żywych liderów. – Nastał początek nowej ery w dziejach Polski, nadchodzi kres demoliberalnej zgnilizny, najwierniejsi z wiernych synowie i córki tego narodu gotują się do przywrócenia porządku w państwie – mówi. – Problem w tym, że nie ma kto ich poprowadzić. Brakuje wodza, którego donośny głos stanowiłby natchnienie i inspirację – narzeka mój rozmówca.
Precyzuje, że chodzi o głos z przepony: męski, niski, potrafiący uwieść, a jeśli trzeba – powalić. – Niestety, głosy zaprezentowane na niedawnym kongresie przez naszych liderów były przeważnie cienkie i nieco histeryczne.