René, Francja (księgowy): – Błogosławieństwo dla mojego motoru jest dla mnie ważne, bo spotykają się dwie legendy – Harley, król szos, i papież, król religii.
Jim, Holandia (budowlaniec): – Gdzie jest ten gość w białym?
110 lat temu w Milwaukee trzej bracia Davidsonowie i ich znajomy Harley wytoczyli z szopy za domem rower z przymocowanym do ramy silnikiem. Popatrzyli na dzieło, a choć niezupełnie wiedzieli, co stworzyli, pomyśleli, że to jest dobre. Nadali rowerowi imię Cichy Szary Koleś, nazwa zastrzeżona, i rozpoczęli sprzedaż. I byli zdziwieni, jak to się dobrze sprzedaje. Tak mówi pismo Harleya.
Massimo, Włochy (kucharz), odpala silnik modelu Uliczny Bob, nazwa zastrzeżona: – Najpiękniejsza muzyka.
•
Od kilku dni jeżdżą po Rzymie stadami. Wypadają z bocznych uliczek, strasząc małe skutery. Zagłuszają rozmowy w kafejkach. Jeżdżą autostradą za miasto, piją piwo nad morzem, podrywają dziewczyny, robią motorom zdjęcia z ruinami w tle.
Okolica wita ich zwiększonymi cenami benzyny: benzyniarze uprzejmi i uśmiechnięci. Hotelarze wniebowzięci. Właściciele kafejek nadskakujący. Rzym czuje interes: sam szef miejskiej izby turystycznej wylewnie wita harleyowców. Akurat to miasto często miało do czynienia z barbarzyńcami. Jeździec w czarnych skórach, z czaszkami jako graficzną dominantą stroju, powiewający ogonami martwych zwierząt w 2013 r. jest już tylko portfelem i dostaje najlepsze miejsce w restauracji.
Francesco (właściciel interesu z makaronami): – Oni mają tytuły naukowe.
Francesco w poplamionym pomidorem fartuchu niesie mężczyznom przebranym za hunów i ich kobietom, które lubią się przedstawiać jako kobiety Harleya, makaronowy łup bezmięsny.