Józek miał 9 lat, gdy razem z rodziną przypłynął do Ameryki. Tam spodziewał się widoku prerii, kowbojów w kapeluszach, Indian i walk rewolwerowców. Marzenia o westernowej maskaradzie zrealizował jednak inaczej. „Ty będziesz superstar. W całych United States! Ty dużo pieniędzy zarobisz” – obiecywał człowiek, który odkrył jego nieoszlifowany zapaśniczy talent.
Niedługo potem Józek, dokładnie Józef Bednarski, stał się Ivanem Putskim: „Polską Siłą”, łamignatem, który gruchocze kości z uśmiechem i pieśnią na ustach. Tak narodził się amerykański bohater i żywa do dziś wrestlingowa legenda.
Będziemy bić i piwo pić
„Jego siła, charyzma i urok dały mu miejsce wśród najwybitniejszych wrestlerów w historii” – pisał o Putskim Brian Salomon w książce „WWE Legends”. Nie ma chyba w Stanach Zjednoczonych eksperta, który wymieniając największe sławy wrestlingu na przestrzeni lat, nie wspomniałby o polskim Ivanie.
U szczytu kariery (lata 70. i 80.) zapełniał największe stadiony i hale sportowe w USA. Publiczność kupowała bilety głównie dla mocarnego Putskiego, a ten odwdzięczał się jej kompletnym repertuarem widowiskowych manewrów i sztuczek. Przed walkami i po nich odśpiewywał „Moja droga, ja cię kocham” albo – gdy polonijnej widowni zebrało się na patriotyczne uniesienia – również „Mazurka Dąbrowskiego”. Nad pokonanymi rywalami stawał z pętem polskiej kiełbasy, którą ostentacyjnie żuł, ciskając przy okazji obelgi w nieznanym im, szeleszczącym języku.