Kwadrat miechowskiego rynku zastyga wieczorem wraz z zamknięciem sześciu zakładów rehabilitacyjnych. Niezrewitalizowany. Projekt aplikujący o unijne środki na upiększenie wymagałby twardych danych o beneficjencie. Tymczasem nie ma w Miechowie młodych odbiorców, adekwatnych do wizji ryneczku tętniącego życiem, z piwem, parasolką, klombami. Co drugi mieszkaniec przekroczył 65 rok życia.
Tutejszy model życia – w języku demografów – przestał być progresywny. Teraz jest regresywno-zastojowy. Trzeba było odzyskać dla miasta starych (nie mylić z recyklingiem). Tak powstało pierwsze laboratorium przyszłości, która dopadnie nie tylko Miechów.
Projekty odzyskujące
A zaczęło się tak: do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej wróciła z terenu pracownica socjalna. Monitorowała dom przy ul. Jagiellońskiej, zwany Złota Jesień. To wizjonerski pomysł sprzed 30 lat: dla sprawniejszej opieki emerytom przydzielono mieszkania w jednym spółdzielczym bloku. Dziś na 14 mieszkań tylko w dwóch są lokatorzy progresywni.
Na każdym z czterech pięter socjalna zauważyła stoliczek przykryty serwetą. Na stoliczku sztuczne kwiaty, a wokół dużo krzeseł różnych stylistycznie. Co musi oznaczać, że starzy mają potrzebę wyjść ze swoich pokoików. W drzwiach lokali zastała kartki: „Marysiu, nie martw się o mnie, jesteśmy z Jadzią na targu”. Co z kolei musi oznaczać, że martwią się jeden o drugiego. W korytarzach były kąciki umajone podobiznami Jezusa i Maryi. Co może oznaczać, że jedyną aktywnością pozastolikową jest tu modlitwa.
Zamyślono się w mieście nad starością. Lech Kochański, kierownik GOPS, spojrzał na swój widok z okna: na lewo Dom Kombatanta, za nim środowiskowy dom samopomocy, przed nim hospicjum, biuro Caritasu, a w oddali DPS Betania.