Społeczeństwo

Co z tą urną

Mizerski na bis

Od pewnego czasu na prawicy daje się wyczuć wzmożony ruch, który – jak wyjaśnił prezes Jarosław Kaczyński – jest ruchem społecznym mającym za zadanie przypilnować poprawności wyborów. Powstanie ruchu ma związek z uzasadnionymi wątpliwościami co do poprawności przebiegu kilku poprzednich wyborów, które partia prezesa przegrała, choć powinna była wygrać. Prezes zastrzega, że nikomu niczego nie zarzuca, po prostu chciałby wiedzieć, na skutek jakich nieprawidłowości doszło do tego, że PiS wybory przegrało oraz „gdzie znajdują się serwery, na które spływają wyniki wyborów i dlaczego te serwery nie pracują w państwowych pomieszczeniach?”.

Informacja Państwowej Komisji Wyborczej o tym, że serwery znajdują się w kraju i są pod jej pełną kontrolą, prezesa nie uspokaja. Wręcz przeciwnie – fakt, że serwery znajdują się pod kontrolą PKW, budzi jego uzasadniony niepokój, choćby z uwagi na osobę pana Czaplickiego, obecnie sekretarza PKW i szefa Krajowego Biura Wyborczego, w PRL zaś urzędnika w reżimowej Kancelarii Rady Państwa.

Jarosław Kaczyński przyznaje, że „obecność pana Czaplickiego w KBW przez ponad 20 lat jest zastanawiająca”. I nie chodzi bynajmniej o to, że prezes PiS o coś pana Czaplickiego podejrzewa, chodzi po prostu o to, że pojawia się pytanie, kto tego pana tam ulokował, czyje interesy on reprezentuje i z czyjego polecenia kontroluje serwery, na które spływają wyniki wyborów?

Ponieważ tego, co dzieje się na kontrolowanych przez osoby pokroju Czaplickiego serwerach, PiS kontrolować nie może, politycy tej partii zamierzają skontrolować to, co podczas wyborów będzie się działo w wyborczych urnach.

Polityka 37.2013 (2924) z dnia 10.09.2013; Felietony; s. 98
Oryginalny tytuł tekstu: "Co z tą urną"
Reklama