Społeczeństwo

Dajmy szansę przedszkolance

Rozmowa z prof. Anną I. Brzezińską o przedszkolach dobrych i złych

„Dzieci w przedszkolach są za małe, żeby im szatkować zajęcia, oddawać je z rąk wychowawczyni do pani od angielskiego, katechetki, instruktora pływania i z powrotem. To nie są paczki”. „Dzieci w przedszkolach są za małe, żeby im szatkować zajęcia, oddawać je z rąk wychowawczyni do pani od angielskiego, katechetki, instruktora pływania i z powrotem. To nie są paczki”. Leszek Zych / Polityka
O tym, co powinny robić w przedszkolach dzieci i nauczycielki, i jakie zajęcia dodatkowe mają sens - mówi Anna Brzezińska.
Prof. dr hab. Anna Izabela Brzezińska należy do grona najwybitniejszych polskich psychologów, jest specjalistką od rozwoju człowieka i psychologii edukacji.Tadeusz Późniak/Polityka Prof. dr hab. Anna Izabela Brzezińska należy do grona najwybitniejszych polskich psychologów, jest specjalistką od rozwoju człowieka i psychologii edukacji.

Joanna Cieśla: – Jak pani rozumie awanturę o zajęcia dodatkowe w przedszkolu, których od września nie można już prowadzić? Zamożniejsi rodzice nie rozumieją roztropnych koncepcji rządu?
Anna Brzezińska: – Jako obywatel, już nawet nie psycholog, uważam, że to kolejny w systemie edukacji źle wprowadzony pomysł, słabo nagłośniony i uargumentowany. O tej zmianie zasad odpłatności mówiono co najmniej od marca – tak twierdzą nauczycielki i dyrektorki przedszkoli. Ja, chociaż pracuję w Instytucie Badań Edukacyjnych, dowiedziałam się o niej z takim samym zaskoczeniem jak rodzice latem.

Na początku maja premier ogłaszał, że to po prostu dobra wiadomość: pobyt w przedszkolu po godz. 13 będzie kosztował złotówkę za godzinę. Pod koniec wakacji okazało się, że rodzice nie zapłacą także za zajęcia dżudo, ceramiki czy rytmikę – bo wolno płacić tylko złotówkę. Rodzice mówią, że jeśli to jest wyrównywanie szans, to w dół.
W sensie ekonomicznym nowe prawo najbardziej uderza właśnie w firmy, które do tej pory robiły w przedszkolach niezły biznes. I jeśli o to chodzi, to wszystko się we mnie burzy, że w publicznym przedszkolu, w opłaconym już raz czasie, zewnętrzne osoby zarabiały dodatkowe pieniądze. Nie wyobrażam sobie czegoś takiego u siebie na uniwersytecie. Mamy program, zaplanowane zajęcia, a studenci mówią: „To nas nie interesuje, wolimy się złożyć i mieć w tym czasie psychoanalizę i NLP”. Diabli by mnie wzięli! Dziwię się jedynie, że przez tyle lat było to tolerowane.

Co więcej, przecież w niektórych przedszkolach instruktorzy pojawiali się w trakcie zajęć obowiązkowych, przed godz.

Polityka 39.2013 (2926) z dnia 24.09.2013; Kraj; s. 26
Oryginalny tytuł tekstu: "Dajmy szansę przedszkolance"
Reklama