Jarosław Kaczyński wzywa do powstania. Konkretnie powstania warszawskiego. Ogłoszone właśnie hasło PiS, zachęcające warszawiaków do udziału w referendum mającym odwołać obecną władzę, brzmi: „W jak Warszawa”. Plakat kampanii będzie zawierał duże czerwone „W” i datę referendum.
Prezes Kaczyński wie i chciałby przekonać o tym innych, że 13 października mieszkańcy stolicy nie idą na referendum, oni idą do boju. I choć nie będzie to bój ostatni, to jednak ma on charakter zrywu powstańczego. Chodzi po prostu o wyzwolenie stolicy spod okupacyjnych rządów ludzi Platformy Obywatelskiej. Prezes Kaczyński, podczas spotkania inaugurującego kampanię PiS, wprost nawiązał do tematyki wojenno-okupacyjnej. Przywołał postać prezydenta Starzyńskiego, który „ponad 70 lat temu” mówił o swoim marzeniu, by Warszawa była wielka. „To był wielki czas, Warszawa walczyła, tworzyła standard oporu” – przypomniał prezes zgromadzonym, podkreślając przy tym: „To jest coś, co powinniśmy pamiętać, bo to jest zobowiązanie”.
Ta akcja PiS jest dziś możliwa oczywiście tylko dlatego, że uprzedni prezydent stolicy Lech Kaczyński zbudował Muzeum Powstania Warszawskiego. To była zresztą największa jego zasługa jako prezydenta. Warszawiacy nie pamiętają innych prowadzonych w mieście z rozmachem przedsięwzięć za czasów jego ekipy. Może dlatego, że ich nie było. Najważniejsze, że dzięki Muzeum idea zrywu przeciw okupantowi nie została zapomniana i można się do niej w każdej chwili odwołać, bez ryzyka, że odbiorcy nie zrozumieją. Jak kłopotliwe bywa niezrozumienie, Jarosław Kaczyński wie doskonale, bo gdy kiedyś pozwolił sobie na cytat „Inni szatani tu byli czynni”, to wyjaśnianiu nie było końca.