Miej własną politykę.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Kto to tata?

Tacierzyństwo w nowych czasach

Illya, 33 lata, tata 14-miesięcznego Zacharego. Illya, 33 lata, tata 14-miesięcznego Zacharego. Archiwum prywatne
Mężczyzna opiekujący się małym dzieckiem. To nie tylko nowa rola społeczna. To wielki eksperyment ludzkości.
Tomasz, 37 lat, tata dwóch synów.Tadeusz Późniak/Polityka Tomasz, 37 lat, tata dwóch synów.

Z perspektywy tego, czym epatują tabloidy, nie wygląda to dobrze. Wołomin: troje małych dzieci w szpitalu, skatowanych i pociętych nożem przez ojca. Tomaszów Mazowiecki: tatuś zabija 3-miesięczną Lidkę. Stalowa Wola: ojciec wyrzuca syna przez okno z czwartego piętra, bo go zdenerwował. Podobne przypadki ze Szczecina i z Warszawy. Psy mają więcej instynktu wobec swoich młodych – piszą poruszeni internauci.

Ale ze statystyk Ministerstwa Pracy daje się wyczytać coś zupełnie innego. W czerwcu 2013 r. wszedł w życie urlop rodzicielski. Tata może zostać głównym opiekunem niemowlęcia nawet na 40 tygodni, w miejsce dotychczasowych 14. I, jak się okazuje, zapotrzebowanie na ojcowską opiekę nie jest małe. Już w 2012 r. z krótszych urlopów, zwanych macierzyńskimi, skorzystało prawie 30 tys. mężczyzn – dwukrotnie więcej niż rok wcześniej. Wszystko wskazuje, że ten wzrostowy trend trwa.

W życiu – wielkomiejskie parki pełne są tatusiów z wózkami. W Internecie blogi pisane przez ojców i dla ojców doganiają w statystykach te pisane przez mamy dla mam. Ruch ojców walczących o równouprawnienie w sądach rośnie w siłę. Co ciągnie mężczyznę do małego dziecka? Co go przy nim trzyma? I od czego zależy, czy przytrzyma?

Gra hormonów

Gdy dzisiejsi ojcowie sami byli jeszcze mali, pogląd obowiązujący brzmiał, że to kobiety nadają się do dzieci, bo mają instynkt macierzyński. Ale ten mit padł. Do jego obalenia najwydatniej przyczyniła się francuska antropolożka, historyczka i filozofka Elisabeth Badinter. W głośnej na świecie, wydanej w latach 80., książce „Historia miłości macierzyńskiej” i kolejnej, późniejszej, „XY: tożsamość mężczyzny” przekonuje, że ów instynkt jest wynalazkiem XX w. Homo sapiens go nie ma; w minionych epokach kobiety rodziły wiele dzieci, z których część umierała, więc niełatwo było o więź. Już sam poród był zagrożeniem życia i jedną z częstych przyczyn zgonów. Nawet arystokratki, nieprzymuszane ekonomią, oddawały swoje dzieci na wychowanie mamkom i niańkom. Tak to wyglądało.

Ale też jesteśmy, rzecz jasna, zaprojektowani do opieki i czułości wobec dzieci. Więź, jaka może się wytworzyć między rodzicem a dzieckiem, przynajmniej w pierwszej fazie – ma wsparcie gospodarki hormonalnej (zwłaszcza oksytocyny). Kobiety są tu na pozycji uprzywilejowanej, ale krótko. Za tworzenie poczucia bliskości odpowiadają też dotyk – przytulanie, całowanie, a nawet patrzenie w oczy. Patrzymy na kochane przez siebie dziecko – i jest hormonalna nagroda za miłość. Obie płcie mają takie same szanse poczuć ten efekt. Tyle że ludzki samiec nie rozkleja się, nie wzrusza, nie okazuje za dużo czułości – mówi skrypt kulturowy. Mężczyzna musi na początek ten schemat przełamać.

O tym, że to trudne, przekonują dwaj młodzi ojcowie z Łodzi – Wojciech Marciszewski i Sebastian Głydziak, założyciele Fundacji Rodzice Przyszłości. – Gdy zostałem ojcem, miałem poczucie, że nic nie wiem o małym człowieku, a wiedzę tę miała mieć moja żona, bo tak zarządziła natura – opowiada Wojciech Marciszewski. – Ale szybko okazało się, że jest miejsce i dla mnie. Z badań prof. Beaty Łaciak z Katedry Socjologii Obyczajów i Prawa w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW wynika, że polski mężczyzna, choć nie angażuje się bardziej w domowe obowiązki niż kiedyś – to z dziećmi spędza coraz więcej czasu. I jest to cecha wspólna wielkomiejskich i prowincjonalnych rodzin.

Najwyraźniej skalę zmiany widać po mnogości blogów i portali pisanych przez ojców i dla ojców. I to właśnie Internet stał się dziś miejscem, w którym nowy tata dostał nowe życie; w telewizyjnych kanałach tematycznych królują jeszcze „sexy mamy”, ale w sieci rządzą już nowi ojcowie, czasem wręcz bijąc matki w statystykach odwiedzin. Piszą, dzieląc się swoim doświadczeniem asystowania przy porodzie, doboru zabawek, wyrzynania się ząbków. Są czytani. Gdy autor bloga hantek.blox.pl (a w podtytule: „Ojca raj”), tata dwóch córek, postanowił zaniechać dalszego pisania z powodu poważnej choroby jednej z nich, czytelnicy zaprotestowali. Tata pisze więc dalej, dzieląc się doświadczeniem bycia ojcem chorego dziecka, zbiera pieniądze na leczenie.

Übermama i zniknięty

Właśnie na jednym z takich blogów ambasador Szwecji w Polsce Staffan Herrström opowiada, jak duży wpływ na rozwój kraju miał wprowadzony w połowie lat 70. urlop tacierzyński. Ambasador przekonuje, że ów urlop, plus obniżenie opłat za żłobki oraz elastyczność czasu pracy – a więc i większa atrakcyjność rodzicielstwa – przyczyniły się do większej społecznej wrażliwości. Ze szwedzkich badań wynika, że mężczyźni, którzy z urlopu skorzystali, mniej piją, bardziej dbają o dietę, zdrowie, dzielą się obowiązkami domowymi z partnerkami, a w konsekwencji małżeństwa ludzi wykorzystujących tacierzyński są trwalsze.

Istnienie takich zależności potwierdza psychoterapeuta Jacek Masłowski z Fundacji Masculinum. Choć zastrzega, że nie podziela fascynacji przymusowym urlopem ojcowskim w wariancie polskim. Jego zdaniem – dopóki w polskiej rodzinie wciąż rządzą dziadkowie – przymusowy urlop nic nie zmieni. Z najnowszych badań CBOS wynika, że aż jedna trzecia Polaków preferuje rodzinę wielopokoleniową. Tradycyjnie w większości polskich rodzin zaraz po porodzie przy maluchu pojawia się übermama, czyli teściowa albo własna matka – i nikt nie protestuje. Tylko übermama wie wszak, co dla dziecka dobre.

– Jeśli wpuścimy ją do domu, to strzeliliśmy sobie w stopę. To dowód na nieprzeciętą pępowinę jednego z małżonków. Zanim się spostrzeżemy, już wisimy na niej jak na stryczku – ocenia pozorną sielankę Jacek Masłowski.

Matce Polce coraz trudniej jest oddać władzę w domu. Kulturoznawcy mówią o pokoleniu superwoman. O trzech w jednym: superżonie, supermatce, superpracownicy, do którego aspiruje wiele, jeśli nie większość dzisiejszych młodych kobiet. Mężczyźnie zostaje jedynie odpuścić, zwolnić pole.

Dlatego Fundacja Masculinum namawia do zmiany tego schematu – na początek. Do podziękowania rodzicom, zajęcia się samemu dzieckiem oraz domem. Nawet jeśli czasem trzeba będzie zrezygnować z lepszej pensji. Ale to zaprocentuje. Bo budujemy więzi nie do rozerwania – i z dziećmi, i z małżonkiem. A w życiu chodzi przecież o to, żeby mieć owe więzi. Bogacący się ludzie wcale nie są szczęśliwsi, co w „Sztuce życia” zauważa jeden z najwybitniejszych polskich socjologów prof. Zygmunt Bauman.

Z tacierzyństwa w macierzyństwo

No dobrze, ale jeśli przepędzi się już übermamę, o jaki model ojcostwa ma chodzić? O tacierzyństwo – w jakim znaczeniu tego słowa? Słowa, którego nie lubią ani psychologowie, ani językoznawcy (nie ma przecież w języku polskim słowa „tacierz”, poprawnie byłoby „ojcostwo”, ale z kolei większość Polaków mówi „tato”, nie „ojcze”).

Bo tacierzyński tata to taka mama, tylko że z penisem – konstatuje Jacek Masłowski. – A przecież kobiety i mężczyźni jednak się różnią. Męskość, która ma w sobie wrażliwość, nie polega na upodabnianiu się do kobiet, tylko kompatybilności z nimi, komplementarności.

Pierwsze schody z tacierzyństwem, rozumianym jako identyczność obojga opiekunów, zaczynają się na salach sądowych. W razie rozwodu związani tak samo silnie z dzieckiem rodzice domagają się w sądzie tzw. opieki naprzemiennej. Psychologowie rozpaczają, bo w przypadku dzieci do trzeciego roku życia to fatalny pomysł. Im mniej zmieniających się dziecinnych pokoików i nowych partnerów rodzica – tym bezpieczniej. A bezpieczeństwo oraz więź z jednym opiekunem ma na tym etapie zasadnicze znaczenie. Ktoś musi zatem odpuścić. Ale macierzyński, oddany tata nie zamierza odpuścić, bo nie widzi siebie w roli innej niż druga mama.

Psychoterapeuta Wojciech Eichelberger dodaje, że współcześni młodzi ojcowie są z pokolenia porzuconego przez własnych ojców – fizycznie, choć częściej emocjonalnie. To dzieci niewidzialne dla taty. W dorosłości takie doświadczenie często przekłada się na palącą potrzebę ciągłego udowadniania własnej siły, na pogardę dla słabości, sukces dla sukcesu, pieniądze dla nich samych, transakcje zamiast relacji. Pojawienie się dziecka to często moment, w którym po raz pierwszy człowiek zadaje sobie pytanie o sens tego wszystkiego. Lecz skąd ma wiedzieć, co dalej?

Dzieci zdradzone przez ojców jakoś sobie radziły, angażując się w kolejne zajmujące projekty, więc teraz, chcąc przy własnym dziecku uciec od starych wzorców, wpadają w tę samą co zawsze koleinę. Jeśli nie idą w dublowanie roli matki, idą w „projekt: dziecko”. Może nie wszędzie tak jest. Prof. Beata Łaciak podkreśla, że traktowanie dziecka jako projektu dotyczy mieszkańców dużych miast, wykształconych, z aspiracjami. – W mniejszych miejscowościach i na wsiach ludzie nie patrzą na dzieci jak na inwestycję czy samorealizację, bo ledwo starcza im do pierwszego – dodaje.

Gdy traktuje się potomka jak kolejne zadanie, już na starcie zakłada się, jakie to dziecko ma być, kim ma zostać, brakuje czasu na wspólne bycie. Na uwagę skierowaną i na dziecko, i na samego siebie. Na to, by więcej się o sobie dowiedzieć, zaakceptować cechy, które wydawały się niemęskie, niebezpieczne. – Wychowywanie dzieci to przede wszystkim praca nad samym sobą, nad swoją cierpliwością, wrażliwością, uważnością – tłumaczy Wojciech Marciszewski z Fundacji Rodzice Przyszłości. – To poznawanie dziecka, ale jeszcze bardziej poznawanie siebie.

Z maluchami łatwiej

Prawdziwe kłopoty pojawią się jednak, gdy dzisiejsze niemowlaki wejdą w okres dorastania. – Przewijanie niemowlaka to superłatwa sprawa w porównaniu z tym, jak przejść z nastolatkiem przez okres fascynacji narkotykami – ubolewa Jacek Masłowski. – Tymczasem wśród gimnazjalistów widzę mnóstwo sierot, które nie mają ojców, którzy zaganiani zmywają wyrzuty sumienia w wymyślaniu dzieciom zajęć pozalekcyjnych. Tym samym dostają komunikat, że są nieważne, więc są samotne i porzucone.

Tu naprawdę zaczyna się ojcostwo. Jak, będąc ojcem syna, okiełznać w dojrzewającym mężczyźnie agresję i go nie złamać? Nie oduczyć empatii, emocji? Jak nauczyć wyrażania złości w świecie pełnym przemocy? Nie hodować potwora, który potem z czwartego piętra zrzuci, niewiele czując, własne dziecko, ale człowieka, który będzie silnym mężczyzną niepozbawionym jednak wrażliwości?

Nie da się tego zrobić, nie odpowiadając sobie na początek samemu szczerze na zasadnicze pytania. Na przykład: czy sam używam agresji tylko wówczas, gdy jest to niezbędne, i jak jej używam? Czy w relacjach z ludźmi, do rozwiązywania konfliktów, używam najlepszych możliwych narzędzi? Czy potrafię brać odpowiedzialność za swoją rodzinę, pozostając przy tym pełnoprawnym ojcem, który nie osieroci dziecka ani fizycznie, ani uczuciowo – jak w poprzednich pokoleniach? Czy nie uciekam od bliskości? Nie znikam, gdy jest trudno? Co myślę o własnym ojcu? Co do niego czuję?

Jeśli przy okazji eksperymentu z tacierzyństwem ojcowie dzisiejszych maluchów nie rozwiążą swoich własnych problemów – wśród których jest i przerwana wieź z własnymi ojcami – to nie podołają wychowaniu dzieci. Uciekną od nich emocjonalnie, zamkną się przed nimi. Odtworzy się błędne koło.

Illya, 33 lata, tata 14-miesięcznego Zacharego

Coś, co można roboczo nazwać instynktem, poczuł w pierwszym lub drugim tygodniu po narodzinach syna. Illya bardzo często myśli w swojej pracy o dziecku i często łapie się na tym, że gdy dzwoni do żony, najpierw pyta o Zacharego. Na początku bał się, że to małe ciałko uszkodzi. Po tym jak skorzystał z urlopu ojcowskiego, zapragnął częściej być z dzieckiem. I tak każdy kolejny dzień rozpoczyna razem z Zacharym – przed wyjściem do pracy karmi go i bawi się z nim. W weekendy zabiera go na spacery lub razem z innymi tatusiami i ich maluchami spotyka się w kawiarniach i restauracjach, miejscach „kids friendly”. Czym jest ojcostwo? Może tym, że gdy dziś intensywnie uprawia sport i dba o siebie, z tyłu głowy pamięta, że robi to także dla swojego dziecka. Gdyby pewnego dnia żona poprosiła go o zamianę ról, Illya zgodziłby się zająć maluchem przez dłuższy czas. Jeszcze 3–4 lata temu nie pomyślałby, że dziecko może tak bardzo go zmienić.

Tomasz, 37 lat, tata dwóch synów

Uważa, że podział ról w domu zależy od temperamentu dziecka. Jego pierwszy synek mało spał, a drugi po każdym karmieniu z powodu refluksu musiał być noszony przez któreś z rodziców. Tak więc ze względu na dzieci Tomek podjął decyzję o zmianie zatrudnienia – z korporacji na własną działalność, bo tylko jako freelancer mógł na kilka godzin w ciągu dnia zastąpić partnerkę. O dzieciach myśli często, ale nie martwi się na zapas. Według niego mężczyzna zaczyna intensywnie myśleć o swoim dziecku, kiedy np. zgubi je w supermarkecie. Był przy porodach. Na sali czuł się najmniej potrzebną osobą. Pamięta, że zaraz po dostał skurczony kawałek człowieka. Musiał podołać.

Polityka 42.2013 (2929) z dnia 15.10.2013; Kraj; s. 23
Oryginalny tytuł tekstu: "Kto to tata?"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

Społeczeństwo

Nikt ci tyle nie da, ile coach obieca. Sprawdziłam na własnej skórze

Coach wyremontuje mi duszę, wyznaczy ścieżkę do bogactwa, a nawet oczyści energię seksualną po byłych partnerach. Może też trzeźwo pomóc w wyzwaniach zawodowych. Oferta tych usług pokazuje, jak bardzo staliśmy się głodni wsparcia.

Joanna Cieśla
12.01.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną