Nikt dokładnie nie wie, co się stało za zamkniętymi drzwiami. On – znany warszawski prawnik, ona – pracowała w dużym domu mediowym. Żyli w separacji, ale widywali się często ze względu na 5-letnią córeczkę. Sąsiedzi mówili o nich: spokojna kulturalna para. Podczas jednej z wizyt on wbił jej nóż w szyję, a sam rzucił się z czwartego piętra.
Wielu podczas awantury potrafi wykrzyczeć: ja cię zabiję! Ale są tacy, którzy naprawdę to robią. Przez lata nie zdają sobie sprawy, że drzemie w nich potencjał zabójcy. Aż w końcu coś pęka. Najczęściej podczas kłótni, ale już po rozstaniu. W parę miesięcy po tym, jak ona odeszła i zaczyna do nich docierać, że nie wróci. Większość twierdzi, że działała w afekcie. Moment zabójstwa pamiętają słabo albo wcale.
Bo dziwnie spojrzała
Orzeczenie o rozwodzie 54-letniego Cezarego S. i jego 40-letniej żony uprawomocniło się w grudniu. On nie mógł pogodzić się z tym, że został porzucony dla innego mężczyzny. Nękał byłą żonę obraźliwymi esemesami, nachodził ją w salonie kosmetycznym, którego była właścicielką. Pewnego dnia pod koniec stycznia przechodził przejściem dla pieszych i zobaczył ją w samochodzie. Jakoś tak dziwnie na niego spojrzała, że go to wytrąciło z równowagi. W emocjach wrócił do domu, zostawił zakupy, wziął nóż i pojechał do jej salonu. Był w strasznym stresie, dalej nie pamięta. Śledztwo wykazało, że zadał 20 ciosów nożem.
Gdyby spróbować nakreślić statystyczny portret żonobójcy, jedną z głównych jego cech byłaby zaborczość. W początkach związku, gdy on jeszcze nie jest pewien, że kobieta w 100 procentach należy do niego, może to być odbierane jako opiekuńczość. Gdy ona jest poza domem, dzwoni co chwilę: czy jej nie zimno, czy wzięła parasol, czy przypadkiem nie jest zmęczona i nie powinna już wracać?