Zaraz po tym feralnym spotkaniu wpadł na jakieś podwórko. Był blady, trząsł się. Wezwijcie policję – krzyczał – zdarzyło się nieszczęście. Nie powiedział jakie, tylko nieszczęście i nieszczęście. Kobieta z podwórka zadzwoniła na policję. Udusiłem Agatę, moją dziewczynę – powiedział funkcjonariuszom. W komendzie zeznawał szybko, ze szczegółami, jakby chciał z siebie wszystko wyrzucić, zdjąć ciężar i niech się dzieje, co chce.
Numer telefonu do niej, wtedy 15-letniej, dał mu kolega. Że może przypadną sobie do gustu. Ona szczupła, zgrabna blondynka, z delikatnymi rysami twarzy. On też przystojny. Wzrostu metr osiemdziesiąt siedem, dobrej budowy, zielone oczy. Miał ten błysk w oku, adorował Agatę, był czuły, opiekuńczy i zawsze chciał być przy niej. Dlatego go wybrała.
Dwa sznurki
Najpierw telefonowali i pisali do siebie. Aż wreszcie się spotkali. Zakochał się bez pamięci.
Wiele ich łączyło. Jej ojciec pił. Jego chorował na ciężką chorobę psychiczną i nie chciał się leczyć. W domu nie było spokoju, ale policji nie wzywali. Ojciec wyprowadził się, lecz nie zerwał kontaktu z matką Krystiana i czwórką dzieci. Czasem przyjeżdżał i znów nie było spokoju. Krystian za nim tęsknił, ale coraz rzadziej.
Ojciec zmarł na zawał. W trzy dni później odebrała sobie życie jego córka, najstarsza siostra Krystiana. Śmierć bywa zaraźliwa. Siostra mieszkała z mężem w domu matki Krystiana.
Na strychu znaleziono dwa użyte dla większej skuteczności sznurki żniwne, jeden cienki, a drugi gruby. Krystian odcinał z nich siostrę. Ksiądz nie wpuścił ciała do kościoła. Były znaki: córka urodziła się 10 i 10 straciła życie, samochód z trumną jadący na cmentarz psuł się co chwilę, a nigdy wcześniej tak się nie zdarzyło. Znaki potwierdziły matce Krystiana, że córka sama tego nie zrobiła.