Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Łaska pańska

Gdy jeden instrument nie stroi – cały koncert na nic. Cała orkiestra nie pomoże, gdy jeden muzyk fałszuje. W drużynie piłkarskiej koledzy mogą naprawić błąd jednego z graczy, a nawet zwyciężyć, grając w niepełnym składzie (pokazał to kilka dni temu Real Madryt). Na boisku politycznym błędy nadrobić trudniej, one się sumują i nawarstwiają. Ponieważ jesteśmy przy piłce, przejdę do premiera – najlepszego z możliwych w Platformie, ale także omylnego. Ciągnie się za nim np. seria pochopnych ruchów, niefortunnych decyzji przy obsadzaniu stanowiska ministra sprawiedliwości.

Najpierw dobra nominacja prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego, zdecydowanego krytyka poczynań Zbigniewa Ziobry i spółki. Wkrótce (15 miesięcy) potem niespodziewana i mało przekonująca dymisja ministra z powodu samobójstwa kolejnego ważnego więźnia w zakładzie karnym. Był to jeden z tych momentów, kiedy Donald Tusk traci charakterystyczny dla niego spokój oraz cierpliwość, postanawia być energiczny, skończyć z czymś (np. z dopalaczami czy z pedofilią) raz na zawsze i podjąć radykalną decyzję. W przypadku prof. Ćwiąkalskiego była to decyzja chybiona.

Z kolei nominacja na to stanowisko zasłużonego opozycjonisty Andrzeja Czumy okazała się pomyłką. Zasługi zasługami, a kwalifikacje kwalifikacjami. Czuma jako minister się nie sprawdził. Wytrwał 10 miesięcy. Dobra nominacja Krzysztofa Kwiatkowskiego i znów przedwczesne jego odwołanie. No, i wreszcie kolejny błąd: Jarosław Gowin. Tą nominacją Donald Tusk napytał sobie biedy, hodował przeciwnika na własnej piersi. Gowin grał Tuskowi na nosie, a cała Polska obserwowała ten show. W sprawach kadrowych nigdy nie wiadomo, która półkula w mózgu premiera przeważy: ta, w której mieści się empatia, cierpliwość, wyrozumiałość (patrz wyrazy uznania dla gen.

Polityka 49.2013 (2936) z dnia 03.12.2013; Felietony; s. 120
Reklama