Pies pogłaskał człowieka
Lepiej traktujemy zwierzęta. Ale tylko w miastach
Historie opowiadane w przychodniach weterynaryjnych, kiedy ludzie przyprowadzają swoje zwierzęta do lekarza, bywają jak zapis zmian cywilizacyjnych ostatnich lat – mieszkańców miast przybywa, hodują zwierzęta, bo boją się samotności, chcą uporządkować życie i czuć się komuś potrzebni, zapełniają zwierzętami pustki po śmierciach, rozwodach, po dzieciach, które odeszły z domu lub nigdy się nie urodziły. Żeby mieć do kogo pysk otworzyć – krąży powiedzonko wśród właścicieli. Przybywa przychodni weterynaryjnych, bo zwierzęta w miastach stają się domownikami na ludzkich prawach – dostęp do służby zdrowia mają w Polsce nawet lepszy niż ludzie. Oto lepsza strona cywilizacji widzianej z gabinetu weterynarza.
Szczekanie
Ale każdy gabinet słyszał ponure historie ludzi i zwierząt, którzy nigdy nie powinni byli się spotkać. I to jest strona druga. Do przychodni dr. Cezarego Niemczewskiego w Grójcu przyszedł kiedyś człowiek domagający się uśpienia swojego psa, ponieważ pies nie wypełniał podstawowego zadania – nie szczekał. Na nic zdały się perswazje, że pies zdrowy i nie ma wskazań, by go uśmiercać – ten człowiek chciał już całkiem nowego psa. A jeśli nowy też nie będzie szczekał – zapytał Niemczewski. Odmówił uśpienia psa, czym zdenerwował jego pana.
Podobnie w gabinecie dr Doroty Będkowskiej w Warszawie – przyjdzie czasem ktoś uśpić zwierzę, jako powód poda znudzenie. Albo że zwierzę już niemodne. Albo że urodziło się dziecko w rodzinie, więc pies lub kot musi zniknąć.