Śmierć bliźniąt w trakcie fatalnie prowadzonego porodu w szpitalu powiatowym we Włocławku rozpętała burzę. Prof. Stanisław Radowicki, krajowy konsultant w dziedzinie ginekologii i położnictwa, w ekspresowym tempie przeprowadził tam inspekcję, wykrywając zaniedbania, które mogły przyczynić się do śmierci bliźniąt, i publicznie przeprosił rodziców w imieniu położników i ginekologów polskich. Minister zdrowia zawiesił ordynatora i rozpoczął kontrolę wszystkich oddziałów ginekologiczno-położniczych w kraju. Kontrola dotyczy prawidłowości przeprowadzania cesarskiego cięcia oraz wszystkich przypadków noworodków, które miały poniżej 4 punktów w skali Apgar.
To, co zdarzyło się we Włocławku, nie było ani jedynym, ani nawet najdramatyczniejszym przypadkiem w ostatnich latach. W Ginekologiczno-Położniczym Szpitalu Klinicznym Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu zmarły nienarodzone bliźnięta, ale także ich matka. W ciągu 51 godzin pobytu w specjalistycznej klinice, jednej z najlepszych w kraju, nie zdecydowano się na zabieg cesarskiego cięcia. Nawet wtedy, gdy w łonie matki umarł już jeden bliźniak. Po kilkunastu godzinach zmarł drugi, w końcu matka. Mimo że sąd uznał lekarzy za winnych błędu lekarskiego i nieumyślnego spowodowania śmierci, dostali tylko wyroki w zawieszeniu ze względu na nieposzlakowaną opinię. Minister zdrowia nie zarządził kontroli, nie zażądał ich odwołania; jeden ze skazanych, słynny profesor, dalej kieruje kliniką.
(...)