„To co się tam działo, było w istocie obroną Janukowycza i to bardzo daleko się posuwającą” – stwierdził prezes PiS. A wysłana na Ukrainę w trybie pilnym komisja PiS ds. zbadania skutków misji min. Sikorskiego wykryła, że w trakcie tej misji Sikorski groził opozycji śmiercią oraz ułatwił Janukowyczowi ucieczkę i wywiezienie majątku.
Czarne chmury zbierają się nad Sikorskim także w kraju, od kiedy media ujawniły, że w kierowanym przez niego resorcie kwitnie niegospodarność i bizantynizm. Kontrolerzy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów ustalili, że w latach 2009–13 MSZ pod rządami Sikorskiego zakupiło 3,2 tys. sztuk mebli, za które w dodatku przepłacono. Co gorsza, luksusowy sprzęt za 4,4 mln zł zamiast służyć realizacji celów polskiej polityki zagranicznej, był wykorzystywany niezgodnie z przeznaczeniem, m.in. trafił do magazynu, gdzie – jak można się domyślać – korzystał z niego jedynie minister oraz wybrani, dysponujący kluczami pracownicy. Pławili się oni w prawdziwym luksusie, jeśli wziąć pod uwagę, że w magazynach znaleziono m.in. siedem biurek po 6 tys. zł, stół konferencyjny za 174 tys. zł, krzesło konferencyjne za 13,3 tys. zł i kilkanaście szafek po 12 tys. zł sztuka.
Polityka zakupowa MSZ mocno zbulwersowała posłów PiS, a poseł Jaworski przyznał otwarcie, że robienie przez Sikorskiego zakupów do magazynu kojarzy mu się z rezydencjami byłych dygnitarzy ukraińskich. Oczywiście w tej sytuacji nietrudno zrozumieć, dlaczego podczas misji w Kijowie Sikorski, zamiast stanąć po stronie Majdanu, wolał bronić opływającego w drogie meble Janukowycza. Ujawnione przez kontrolerów tajemnice magazynów MSZ pokazują, że w zamiłowaniu do gromadzenia drogich mebli Sikorski bardzo Janukowycza przypomina.