Patrycja mniej więcej do 13 roku życia czuła się względnie bezpieczna. Bez lęku odprowadzała młodszego brata do przedszkola, razem z koleżankami jeździła autobusem do centrum. Wszystko zmieniło się po pierwszej miesiączce. Urosły jej piersi, przybyło kilka centymetrów w biodrach i coraz częściej słyszała od obcych mężczyzn, że niezła z niej lodziara i mogłaby zrobić im dobrze. W przepełnionym autobusie poczuła w końcu na sobie czyjeś ręce. – Najchętniej wróciłabym do czasów przed biustem – przyznaje. – Wtedy miałam wrażenie, że jestem nietykalna. Teraz czuję, że nic i nikt mnie nie chroni.
Niewidzialne
Alina Synakiewicz, pedagożka i edukatorka seksualna z grupy Ponton, przyznaje, że takich zostawionych samych sobie z dojrzewaniem i przerażonych seksualnością dziewczynek są tysiące. Pewnie – większość. Badania Pontonu „Jak wygląda edukacja seksualna w polskich domach” (2011 r.) wykazały, że ten lęk ma swoje źródło w wychowaniu. W trenowaniu dziewczynek, gdy są młodsze, do bycia ładną, posłuszną i odpowiedzialną – bo przecież dziewczynka powinna taka być. I w następującej potem ofensywie straszenia seksualnością. – Dziewczyny słyszą: musisz uważać, zwracaj uwagę na to, jak się ubierasz, jak się zachowujesz, bo jesteś narażona na kontakt z bestią, czyli lubieżnym i rozpasanym mężczyzną – przyznaje Synakiewicz. – Przekaz płynący z domu jest niespójny, bo dziewczynki są ostrzegane, że muszą uważać, ale nie są uczone asertywności, straszy się je gwałtem, ale nikt nie mówi o stawianiu granic ani nie pokazuje, że seks oprócz tej ciemnej strony może być przyjemny. Problemem jest też mówienie o sprawach fizjologii.