Trzeba zresztą uczciwie powiedzieć, że stroną podsycającą niepokój były media, które posunęły się do otwartych gróźb, że Rosja może nas zaatakować, podczas gdy Rosja tylko nieudolnie broniła się, twierdząc, że w ogóle nas atakować nie zamierza. „W obecnej atmosferze tylko krok dzieli nas od wybuchu paniki. Przy takiej niepewności wyobraźnia podsuwa najgorsze obrazy” – przestrzegł na łamach „Rzeczpospolitej” znany psycholog społeczny. Jednak ci, którym wyobraźnia w tych trudnych dniach nie dopisywała i niczego nie podsuwała, mogli liczyć na to, że stosowne obrazy podsuną im tabloidy, telewizja oraz internet.
Strony i fora dyskusyjne poświęcone nieuchronnemu wybuchowi wojny polsko-rosyjskiej biją obecnie rekordy popularności, a najbardziej zapobiegliwi Polacy już ruszyli na zakupy w celu dokonania niezbędnych na czas wojny zapasów. Osobom najmniej zaradnym i najsłabiej zorientowanym w ofercie rynkowej dziennik „Fakt” radzi, aby zaopatrzyły się w produkty, „które mają długą datę przydatności do spożycia”, m.in. mleko, mąkę, cukier, olej i jajka, gdyż „są to podstawowe produkty, które pozwolą przygotować nam posiłki”.
Ostatnie dni to także czas podejmowania trudnych dla każdego Polaka osobistych decyzji wymierzonych przeciwko Rosji i produkowanym przez nią towarom dostępnym na naszym rynku. Na łamach „Gazety Polskiej Codziennie” historyk i publicysta Sławomir Cenckiewicz przekonuje np., że „nie musimy pić rosyjskiej wódki, jeść rosyjskiego kawioru czy tankować na rosyjskim Łukoilu”. Deklaracje są mocno spóźnione, zwłaszcza w kontekście wyznań kompozytora, literata i pianisty Leszka Długosza, który ujawnił, że „już dawno dokonał wyboru i w miarę możliwości unika zakupów rosyjskich produktów”.