Joanna Drosio-Czaplińska: – Tabloidy niemal ukamienowały rodziców 17-latka, który po pijanemu, bez prawa jazdy, doprowadził do wypadku, w którym zginęło siedmioro nieletnich. Czy da się upilnować nastolatka?
Dr Konrad Piotrowski: – Taka sytuacja jak ta spod Chełmna zdarza się raz na kilka lat. To rzadkie, na szczęście. Mamy w Polsce około 2 mln nastolatków i rocznie kilkudziesięcioro, może kilkuset z nich, ginie w różnych wypadkach. Ten chłopak był pijany – ale podobnie jak cała armia ludzi na polskich drogach codziennie. W naszym kraju abstynenci to około 30 proc. dorosłego społeczeństwa. To buduje także nastawienie młodzieży do alkoholu.
Próbują?
Większość na pewno. I dlatego ważniejsze jest to, czy nastolatek wsiądzie potem do samochodu – czyli jego zdolność do wzięcia odpowiedzialności i przewidywania konsekwencji. Każdy, kto zabiera innych ludzi do samochodu, staje się za nich odpowiedzialny.
A czy można powiedzieć, że jego rodzice są odpowiedzialni za jego nieodpowiedzialność?
Trudno trzymać 13- czy 17-latki w pokoju zamkniętym na klucz. To są ludzie, którzy potrzebują autonomii – i należy im ją dać. Dzieciom kupuje się quady, skutery, uczy jeździć autem, a ja nie widzę powodów, żeby eliminować z życia nastolatków wszystko, co potencjalnie groźne. Bo w ten sposób, absurdalnie, skończylibyśmy na chowaniu kuchennych noży i nie dali im żyć. Nie możemy przecież pozbyć się samochodów dlatego, że ktoś może zabrać nam kluczyki i do tego samochodu wsiąść. Ale to, że wsiadają po alkoholu, może mieć jednak zupełnie inne przyczyny.
Może takie, że zachowania ryzykowne są atrakcyjne dla nastolatków?