Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Stany i chodzony

Stany i chodzony. Folklor ulicznych protestów

Nie dadzą zniszczyć telewizji publicznej. Nie dadzą zniszczyć telewizji publicznej. Stanisław Ciok / Polityka
Jeśli pikieta, marsz uliczny, demonstracja – to tylko w Warszawie. Maszerować po stolicy to jakby rozmawiać z władzą twarzą w twarz.
Choroągiewkowy zaopatruje demonstracje od lewej do prawej w akcesoria.Stanisław Ciok/Polityka Choroągiewkowy zaopatruje demonstracje od lewej do prawej w akcesoria.

Każdy roszczeniowy wychodzi na ulice z krzywdy i bólu. Pan Antoni, bo mu pracodawca nie zapłacił. Pani Kasia, bo padła ofiarą męskiego molestowania. Pan Mikołaj, bo jest antysystemowy i wszystko chciałby obalić. Wychodzą ogólnie niezadowoleni i subiektywnie skrzywdzeni. Doświadczeni w bojach mają ze sobą sprzęt nagłaśniający, hasła na transparentach i listę postulatów. Debiutanci nieśmiało zajmują miejsca w drugich szeregach, ale szybko wciąga ich atmosfera, nabierają odwagi i skandują wraz z tłumem. Najczęściej powtarzane słowa to skandal i hańba.

I tak społeczeństwo obywatelskie dzień po dniu wylega na warszawskie ulice, aby pikietować, protestować, przekonywać, dawać wyraz. Miasto żyje w rytmie zgromadzeń ulicznych zwanych publicznymi.

Najpierw trzeba protest zgłosić w wydziale kryzysowym Urzędu Miasta, podać datę, miejsce i przewidywany czas trwania, cel zgromadzenia i przewidywaną liczbę uczestników. Miasto z automatu daje zgodę. Informacja natychmiast trafia na internetowy wykaz zgromadzeń publicznych. Zapobiegliwi rezerwują atrakcyjne lokalizacje i to nieraz na wiele terminów.

Co niedzielę zarezerwowane jest miejsce przed Kordegardą, naprzeciwko Pałacu Prezydenckiego. Organizatorem jest, jak zaznaczono w wykazie, osoba prywatna. Cel nieznany. Urzędnicy nie chcą wiedzieć zbyt wiele. Informują, że to jacyś niezadowoleni z systemu politycznego. A konkretnie? No, generalnie niezadowoleni.

Ojcowie kontra smoleńscy

Kordegarda, niedziela, parę minut po 10 rano. Generalnie niezadowoleni (kilka osób w starszym wieku) w pośpiechu rozstawiają baldachim, na stoliki wykładają broszury, ulotki i jakieś gazety. Pojawia się transparent z napisem „Solidarni 2010”. – Smoleńscy – informuje żonę niedzielny spacerowicz.

Polityka 26.2014 (2964) z dnia 24.06.2014; Na własne oczy; s. 108
Oryginalny tytuł tekstu: "Stany i chodzony"
Reklama