Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Po cichu

Samobójstwo supergliny

Opala był policjantem operacyjnym, miał zdobywać informacje. Nieważne jak, nieważne gdzie, byle skutecznie. I był skuteczny. Opala był policjantem operacyjnym, miał zdobywać informacje. Nieważne jak, nieważne gdzie, byle skutecznie. I był skuteczny. Maciej Stankiewicz
Sławomir Opala odszedł w sobotni wieczór, kiedy policjantom jeszcze grały fanfary.

Jaki był? Jego policyjny kumpel Dariusz Loranty: – To taki facet, który chociaż słabo cię zna, w największą ulewę pomoże pchać twój zepsuty samochód. I nic go nie będzie obchodzić, że sam przemoknie do suchej nitki.

Kiedy człowiek umiera, mówi się o nim dobrze albo wcale. O Sławku Opale ci, którzy go znali, mówią i dobrze, i gorzej, bo on nie znosił lukrowania. Fałsz wyczuwał na odległość. Do policji trafił na początku lat 90. Miał 25 lat i wciąż szukał miejsca w życiu. Ojciec był wojskowym i doradził mu tę policję, bo to posada państwowa, solidna. Kręcił się po kilku pionach, wreszcie znalazł to, na co podświadomie czekał – wydział zabójstw. Prawdziwa robota, cuchnąca robota. Trzy lata temu opowiadał, że jest wrażliwy na zapachy, nie znosi smrodu. Tak mu zostało, po tych trupach znajdowanych czasem po wielu tygodniach. Do odoru rozkładających się ciał nie można przywyknąć.

Był policjantem operacyjnym, miał zdobywać informacje. Nieważne jak, nieważne gdzie, byle skutecznie. I był skuteczny. Penetrował bandyckie podziemie, wszędzie miał informatorów zwanych ucholami. Zanurzał się w tej pracy, aż powietrza brakowało. Zdarzało się, że przez kilka dni i nocy nie wracał do domu. Komenda Stołeczna, wyjazd w teren, buszowanie po melinach, powrót na komendę i nocleg na twardych krzesłach. I rano od nowa. Ożenił się i rozwiódł, bo taki partner dla kobiety to jakby go wcale nie miała. Później wchodził w różne związki, podobał się kobietom, ale żaden nie przetrwał dłużej.

Prawdziwe psy

Pod koniec lat 90. do wydziału zabójstw zastukał młody reżyser Patryk Vega. Chciał kręcić dokument o funkcjonariuszach wydziału zabójstw i potrzebował policjantów, którzy zagrają samych siebie.

Polityka 32.2014 (2970) z dnia 05.08.2014; Społeczeństwo; s. 30
Oryginalny tytuł tekstu: "Po cichu"
Reklama